Prawie jak w Kalifornii…
Death Valley ze swoją
rekordową zanotowaną niegdyś temperaturą rzędu niemal 57 stopni to pikulinek
przy tym, co musimy znosić tego lata w tym dziwnym kraju nad Wisłą…
Wysmażamy się niczym
frytki w oleju.
Sapiemy, dyszymy, snujemy
marzenia o morskich bryzach, służbie wachlującej nas palmowymi liśćmi i zraszającej
nas wodą z konewek.
Oddychamy łapczywie w poszukiwaniu resztek tlenu.
Nie wiem, nie wiem… chyba
jeno azot się ostał…
Dunia, odziedziczywszy
awersję do tropików po rodzicach, upałów nie lubi, o czym donosi głośno to
skwiercząc niczym flądra na patelni w nadmorskiej jadłodajni, to hodując sobie
dorodne potówki.
[czy znane jest
jakiejś dobrej duszy jakieś sprawdzone antidotum na tę przypadłość..?]
Poza tym wysmażana na
złoto dziecina rośnie wzdłuż i wszerz i wodzi oczętami za każdym, kto jej się
napatoczy w pole widzenia.
Ponadto:
- bezustannie sika pod
koniec przewijania gdy człowiek ma ją właśnie zabandażować w świeżą pieluchę i odzież
nieskażoną dziecięcą uryną;
- notorycznie kima
podczas pobierania pożywienia (nie ma zmiłuj, na czas karmienia najlepiej zarezerwować
sobie luźne dwie godzinki, do tego jakąś godziwą lekturę - ot, taka
encyklopedia w 12 tomach świetnie się nada…);
- wykazuje łaskawe
zainteresowanie indyjskimi dyndałkami z muszelkami, gdy golusieńka spoczywa na
przewijaku a owe brzdękające cudeńka kołyszą się jej tuż nad głową wydając fascynujące dźwięki;
- rozwija się wokalnie
krzycząc, wyjąc, drąc paszczę, skrzypiąc niczym stara szafa, jęcząc, jojcząc,
marudząc itp. i bynajmniej nie jest to wyliczanka na zasadzie "niepotrzebne skreślić" gdyż
wokalizy te uskuteczniane są we wszystkich
wymienionych wersjach…;
- hoduje sobie blond
wicher na czubku łepetyny tracąc powoli swoje początkowe ciemne kudełki
(ojciec dziecka jest wybitnie niepocieszony, że dziecina nie chce na razie kolorystycznie
podobną być do swej matki);
[swoją drogą to
dość dziwne, jako że ów ojciec wielokrotnie już wygłaszał głośno herezje,
jakoby był on ładniejszy od matki, co matka niezmiennie kwituje lekceważącym prychnięciem
oraz wymownym pukaniem się w czoło]
- ładnieje z dnia na
dzień pretendując w oczach matki do miana "Niemowlę tysiąclecia" i matka ma gdzieś, iż ktoś mógłby jej zarzucić, że stwierdzenie to być może kompletnie pozbawione jest obiektywizmu;)
…………………………………………………………………………………………………………………………………….
Relacja „mały człowiek i futrzak” osiągnęła
wyższy poziom.
Skracają dystans.
Powoli,
acz konsekwentnie.
…………………………………………………………………………………………………………………………………..
Boli ją głowa?
Czy może właśnie się dowiedziała, że ochłodzenia nie przewidują...?
Na potowki podobno pomaga wykapanie dziecka w....krochmalu.... Brzmi dosyc dziwacznie, ale podobno maka ziemniaczana pomaga. Sama mam zamiar zrobic sobie taka maseczke na brzuch, bo w tym upale mi tez potowka wyskoczyla :-(
OdpowiedzUsuńA moze ktos zna jeszcze inny sposob?
Dziecko i kota masz bossskich :-)
Krochmal działa najlepiej
UsuńDzięki! Sprawdzę z tym krochmalem zatem. Obym tylko z rozpędu i siłą przyzwyczajenia po wykrochmaleniu Duni nie oddała jej do magla;)
UsuńMoja miała potówki na pupencji, więc poleżała sobie parę razy bez pampersa na samym podkładzie i zniknęły;)
OdpowiedzUsuńCiemne włosy też u nas zanikają, a szkoda, bo myślałam, że jednak będzie czarna po ojcu;)
Bobas i kot cudne, przyjaźń kwitnie!
Na potówki dobry krochmal do kąpieli można kupić w aptece gotową miksturę a można zrobić samemu. Przepis pewnie znajdziesz w necie
UsuńEwelina, w przypadku mojego dziecka leżenie BEZ pieluchy nie dość, że grozi natychmiastowym kataklizmem na przewijaku to jeszcze z całą pewnością nie spotka się z aprobatą - dziecina wybitnie nie lubi suszenia zadka, oj nie.
UsuńOstatnie zdjęcie genialne :) myślę, że wygrywa opcja druga - takie face palm. Upały chyba dla nikogo nie są dobre... Ale najwazniejsze, że miło i zdrowo mijają wam te dni.
OdpowiedzUsuńGotowa jestem podpisać jakąś petycję w sprawie likwidacji upałów, a moje skwierczące dziecko z pewnością chętnie przyłożyłoby na owej petycji ośliniony stempel:)
UsuńZ tym przewijaniem to chyba wszystkie tak mają. Jak to mój ślubny mówi "...był podwójny sik..." :)) i wiele razy było tak, że braliśmy kolejną pieluchę a po chwili była kupa a pielucha łącznie z podkładem a czasem nawet z ubraniem matki lub ojca do zmiany:) Raz nawet obsrała lekarza podczas wizyty domowej:) Na szczęście wzięła tylko 50zł ;) Moja też się ciągle trzyma za głowę. Może mają już tyle zmartwień :)
OdpowiedzUsuńNo ba, przewijanie potomstwa okazuje się być wyższą szkołą jazdy, a pediatrzy mają pewnie te niemowlęce wybryki wliczone w ryzyko zawodowe;)
UsuńTrzymanie się za głowę i w naszym przypadku jest nagminne. Być może maluchy cichcem przemyśliwują kogo by tu osikać w następnej kolejności;)
Dunia jeszcze z uporem maniaka wydłubuje sobie palcem oko. Może jest zdania, że jedno w zupełności jej wystarczy;)
A mój samozwańczy Mister Oddziału Noworodkowego wczoraj pierwszy raz tak naprawdę zauważył karuzelkę! Sikanie, a także kupkanie podczas przewijania też się zdarza, a jakże. Karmienie potrafi ciągnąć się w nieskończoność, jednak nie przekłada się to niestety na równie długi sen;) Włoski upodabniają się do tatusiowych coraz bardziej, a repertuar różnych dźwięków powoli się rozrasta, chociaż chyba mam szczęście, bo za dużo nie krzyczy generalnie.
OdpowiedzUsuńMusimy kiedyś tę naszą dwójeczkę spiknąć ;)))
Mister Oddziału Noworodkowego! Bossskie:)) Powiadasz, że karuzelka przypadła do gustu? Moja dziecina na razie jeszcze ciepłym moczem olewa wszelkie zabawki, najlepszą rozrywkę za to upatrując sobie w wyrywaniu matce włosów ze łba. Tłumaczę jej, że nie musi, że same mi w końcu wypadną, ale dzieć uparty. (jak ojciec! jak ojciec!;)
UsuńA na pomysł spiknięcia już klaszczę uszami! To w ogóle byłoby niezłe spotkanie na szczycie - blogowe ciotki i cała progenitura w jednym miejscu i w jednym czasie:)
Krochmal! :)
OdpowiedzUsuńMożna jeszcze pokombinować z nadmanganianem potasu, ale krochmal naj!
Zdjęcia cudne, a z opisu sądzę, że cyckujecie nadal, więc chyba ok :)))
Różnie, Juti, różnie... kwadratowo i podłużnie... Cyckowanie? Raczej usilne starania i stawanie na rzęsach z akompaniamentem małego wyjca. Jednakże - co trzeba podkreślić - wyjca wykrochmalonego dzięki kartoflanym poradom:)
UsuńMojej też przeszlo po krochmalu :)
OdpowiedzUsuńBoska dzidzia!!! Potwierdzam krochmal. Palam do niego niezwykla sympatia. My krochmalujemy sie co drugi dzien, pupe sama czesciej, wietrzymy sie tez codziennie (z okazji kwasnych kup), fontanny sikowe zmywajac z podlog, mebli, rodzicow..ze wszystkiego oprocz syna, ktory strumien kieruje tak, ze sam pozostaje nietkniety(syn,nie strumien).
OdpowiedzUsuńEjże, Bajko, widzę, że Leo wymiata w dyscyplinowaniu strumienia;) Ponoć nie każdy mężczyzna to potrafi (efekty można oglądać w męskich toaletach;) zatem gromkie oklaski dla Młodego!
UsuńHa! Powiem złośliwie, iż cieszę się, że "kokoszki" (cytując nomenklaturę położnej ze szkoły rodzenia) też potrafią obsikać przy przewijaniu. Myślałam, że to tylko domena posiadaczy "ptaszków." :D
OdpowiedzUsuńA co do krochmalu - dobrze wiedzieć! Jakieś proporcje?
Ależ! Kokoszki leją jeszcze bardziej wytwornie;)
UsuńA o proporcjach tu: http://www.sosrodzice.pl/na-ratunek-podraznionej-skorze-czyli-zdrowotne-kapiele/