środa, 9 lipca 2014

Gdzie sypia się najlepiej?

Jak to, gdzie?
Na ojcu rodzonym, rozprasowując mu wszystkie zagniotki na koszulce i testując wytrzymałość ojcowskiego kręgosłupa (dotychczasowy rekord - dwie i pół godziny, efekt - dzieć wyspany jak ta lala, ojciec połamany jak cierpiący na zaawansowany reumatyzm emeryt).



W pionie też da się przyciąć komara.
Najlepiej tuż po nabąblowaniu się jakimś dobrym żarciem, dzięki czemu puszcza się imponujące bańki z mleka i chucha ojcu w szyję.




Można też spoczywać bezpośrednio na ojcowskiej klacie, małymi łapami z paluszkami wyposażonymi w ostre jak kocie pazurki paznokcie depilując mu od czasu do czasu dywan na owej klacie, od czego ojca chwilami aż zatyka (bynajmniej nie ze wzruszenia...) i świeczki stają mu w oczach (ponownie, nie ze wzruszenia).

[Zdjęcie ocenzurowano ze względu na drastyczny obraz Ojca Cierpiącego Od Manualnej Depilacji Przymusowej.]



Można też ucinać sobie drzemki na rodzicielskiej kanapie, eksmitując z niej własnych starych, a także kota, który do niedawna jeszcze pędził swoje dolce vita zostawiając na niej liczne kłaki i wygrzewając gnaty całymi godzinami.



Kima się też pierwszorzędnie na matczynych kolanach, najlepiej gdy matka siedzi w jakiejś wyjątkowo niewygodnej pozie ręce mając powykręcane i w efekcie solidnie zdrętwiałe, ale "...nie, nie, nie, nie ruszę się, bo jeszcze się mały wyjec przebudzi i z kwadransa pełnego jakże pięknej ciszy zrobią się trzy godziny z Hymnem Wyjącej Syreny..."

[zdrętwiałe kończyny niech tłumaczą brak dokumentacji zdjęciowej..]

Śpi się wreszcie również wyśmienicie w bujaczku [za cenną podpowiedź w kwestii przydatności zakupu podobnego wynalazku z całego serca podziękowania dla Juti:)))].

Stanowi się przy tym widok tak atrakcyjny, że nawet czworonożny członek rodziny nie odmówił sobie przyjemności podziwiania.
Z daleka jednakże, zachowując względnie bezpieczną odległość;-)





I tylko coś własne łóżeczko zdaje się parzyć w noworodkowy tyłek...

11 komentarzy:

  1. Super fotorelacja:))) Nasz dzidziuś na szczęście lubi swoje łóżeczko, chociaż dzisiaj postanowił poużywać go trochę inaczej, czyli w nocy przemieścił się tak, że spał w poprzek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli uda się nasze dziewczę odłożyć do łóżeczka, klinujemy ją w nim moim ciążowym rogalem, dzięki temu nie ma żadnego wędrowania po piernatach. Samo łóżeczko zaś tolerowane jest jedynie wtedy, gdy dziecina ma dobry humor i łaskawie da się do niego odłożyć bez obezwładniania nas swoim wokalem lub jeśli jest już tak umordowana naszymi próbami jej uśpienia, że w sumie wszystko jej jedno, gdzie będzie spoczywała;)

      Usuń
  2. Ech, początki... :) Chaos jest normalny, powoli się ogarniecie. A niemowlę do pół roku stosunkowo łatwo "przestawić" na łóżeczko, więc ze spokojem :)
    I cieszę się, że leżak służy :) nam też służył, dopóki ciężki zadek wielkiego Frana nie osiągnął dna (tj. podłogi ;) ). Czyli po jakichś dwóch miesiącach już się przestawiałam na inny ;)
    No ale on jest duży, Twoja drobinka dłużej poleży.
    Trzymajcie się cieplutko (choć może w takie upały lepiej chłodno?), powoli się ogarniecie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chaos, właśnie..., chaos to świetne określenie na to, co mamy obecnie w domu, który przypomina lej po bombie, bo nadludzkim wysiłkiem okazuje się jego efektywne sprzątanie (do miana efektywnego sprzątania pretenduje obecnie usuwanie energicznym kopem wszelkich przeszkód z podłogi i odkurzanie w galopie z bezustannym zezowaniem na dziecinę, by kontrolować moment rozdarcia japiszona).

      Dunia faktycznie nie jest dużym dzieckiem. Kupowana z takim nabożeństwem odzież w rozmiarze 56 zwisa z niej smętnie sprawiając wrażenie, że i ze trzy Dunie spokojnie by weszły w jedną sztukę;) Jest zatem szansa, że bujaczek zajeździmy.

      Jak dobrze, że te wściekłe upały przynajmniej chwilowo lekko zelżały... Moja mała maruda niejednokrotnie dała już wyraz swojemu zdegustowaniu tym tropikalnym latem rodem z Ekwadoru. Czekam kiedy u moich drzwi w związku z tym pojawi się opieka społeczna, bo zdegustowanie zdaje się być wokalnie wprost proporcjonalne do wysokości temperatur ...;)

      Usuń
  3. Zaglądam, gdyż... zawitałaś do mnie w moim śnie dziś, droga Leśna Duszo ;) Leżałaś sobie na kanapie i spałaś, miałaś blond koński ogon. A ja sobie - we śnie, na trzeźwo zupełnie - pomyślałam: Blondynka? Przecież to mi nie pasuje... :D

    Gupotki podświadomości :) Zaglądam tu dziś i widzę drzemanko, ale nie Mamy, tylko Córy! Fajoskie momenty...

    Jak sobie radzisz w ogóle? Jakie nastroje? Jak szybko doszłaś do siebie po porodzie? Uchyl rąbka tajemnicy!

    Uściski
    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melka, na Jowisza! Ja i koński ogon w kolorze blond???! Jedynie gdybym maznęła sobie czerep białą emulsją do sufitów, mogłabym się określać mianem blondyny;) Za to moje dziecko zdaje się, że w ramach dziedziczenia po ojcu rodzonym nadrobi te blond braki i, jak stwierdził O., z własną córką będę wyglądała jak obca baba, która zwinęła komuś dziecko z wózka;)

      O nastrojach, radzeniu sobie i takich tam zrobię jakiś konkretniejszy wpis - zbieram siły (i chętnie odkupię wolną godzinkę lub dwie jeśli ktoś ma na zbyciu;-)

      Usuń
  4. Przecież ja WIEM, że tyś nie jest długowłosa blondynka! Dlatego taki dziwaczny to był sen, zupełnie bezsensowny...

    Napisz, napisz, u mnie wygląda na to, że jednak mnie potną, wszystko zmierza ku temu i próbuję sobie "odpuścić" decyzję i "wybaczyć", że dzielności mi brak. Dziwna jestem, co robić :) Ale jakiś urok mam!

    Czekam niecierpliwie na update od nie-blond Mamuśki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blondy nie blondy, ale jakiż piękny miałaś ten sen... Ja - na kanapie, ja - śpiąca... ŚPIĄCA! Mein Gott... już nie pamiętam kiedy ostatnio spałam, a nie drzemałam snem urywanym od nasłuchiwania kwękającej zawartości łóżeczka... chlip, chlip...
      Melka, śpij ile wlezie, bo potem to wiesz, zgodnie z jednym z największych bon motów ostatnich tygodni - "ch... d... i kamieni kupa";-)))

      Dzielna jesteś - nie piernicz głodnych kawałków. W końcu pamiętaj, że masz przecież wskazania. Jaśnie panicz słusznych ma być gabarytów, a matka - choćby nie wiem o jak wielkim uroku osobistym - fizyczne ograniczenia też ma. Dobrze będzie!:)

      Usuń
  5. Dzięki, dzięki. Ostatnio porozmawiałam z dwoma mądrymi kobietami i sobie już prawie, prawie, odpuściłam... Wysłuchałam kilka ciekawych wywiadów w sieci na temat roli psychiki kobiecej w procesie porodu. Rozmawiałam z doulą. I na pewno jakiś przełom w myśleniu nastąpił :) Choć wiem, że byłyby i takie bohaterki na moim miejscu, co parłyby co sił :) Niemniej uczę się UFAĆ SOBIE. Trudne to lekcje, gdy dookoła tyle "życzliwych porad."

    Czeka mnie jeszcze ciąg dalszy opery mydlanej z moim lekarzem - wykluwa mi się post ze szczegółami!

    Z życzeniami przespanych nocy,
    Uniżenie
    Mela

    OdpowiedzUsuń
  6. Bujak, pieluchy jednorazowe, mleko w puszce i słoiczki to dar wielki dla każdej matki:) Nasz pies systematycznie poddawany jest takiej depilacji. Raz nawet bardzooo skutecznie i od tej pory jest na dystans z małym człowiekiem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pilnujcie kota bo jak wpadnie w małe rączki to będzie darcie futra:))

      Usuń