Siedzimy w poczekalni.
Jakieś półtora metra od nas para młodych
ludzi grucha do swojego dziecka robiąc wymyślne miny i ciumkając ckliwe „a
titititi”.
- Powiedz, proszę, że
nie jesteśmy aż tak żałośni przy własnym dziecku…- szepcę półgłosem O. do
ucha.
- Niestety, Leśna, prezentujemy
się podobnie. Mamy takiego samego pierdolca - pozbawia mnie złudzeń ojciec
Duni.
…………………………………………………………………………………………………………
A ta rośnie.
W zastraszającym tempie.
Czasem robi sobie przerwę w tym rośnięciu i pada na drzemkę wystawiając równo ułożone giczoły między
szczeblami swojego Alcatraz.
[czyż nie przypomina Wam to widoku równo
ustawionych butów przy więziennej pryczy..?]
…………………………………………………………………………………………………………
- Gdzie mama ma nos? A
ucho? A drugie też pokażesz? – przepytuję dziecinę.
- Duńka, pokaż lepiej gdzie mama ma portfel- rzuca O.
[domowa edukacja w praktyce]
……………………………………………………………………………………………
Kolega instruktor, starszy specjalista od wdrażania dziecka w
materialny aspekt człowieczej egzystencji co i raz cichcem doszkala swą córuś w
dziedzinie motoryzacji.
Zatem nie balety w spódniczce z tiulowym obszyciem, nie
gimnastyka artystyczna z szarfami lecz smar, pot, wizg na torze i zapach oleju
napędowego.
- A jak podrośnie zapiszę
ją na kick-boxing – mówi O.
O matko.
…………………………………………………………………………………………………………
Stanęła!
Jak przystało na jednostkę zdyscyplinowaną stopy postanowiła
porządnie ustawić pod linijkę.
…………………………………………………………………………………………………………
W Alcatraz w porze
odwiedzin masa gości.
- Matka, zrób nam
jakiej herbaty i daj coś na ząb. Wszyscy głodni, nie widzisz?.
Pilny komunikat:
Poszukuje się kandydatki na stanowisko osoby sprzątającej.
Sprzątającej tyleż samo bezustannie co bezowocnie.
Jako że imprezki w Alcatraz odbywają się w trybie on and on and on.