środa, 30 grudnia 2015

Czołgiem

And all the lights will be revealed
And all the future prophecy
And all the waves deceive the sea
And on the road are you and me

[Enya, The Humming]


Rok się kończy.

Kolejny już czeka w blokach startowych.

Teraz, przy Duni, czas płynie inaczej.

Z jednej strony, szybciej.
Tak szybko wszystko się zmienia, tak szybko ona się zmienia…

Z drugiej, wziąwszy pod uwagę pewne inne kwestie, ów czas płynie wolniej.
Dużo wolniej.

Jak gdyby coś mi mówiło, bym zwracała uwagę, bym obserwowała, doceniała.

[Och,
robię to]

Obejmuję uważnym spojrzeniem, taksuję wzrokiem, rejestruję skrawkiem umysłu, zatrzymuję w pamięci licząc na to, że żadne wspomnienie nie wyblaknie.

Wspomnienie tego, jak ona się śmieje.
Jak marszczy brwi.
I nos.
Jak zaciska powieki, gdy (w jej mniemaniu) biegnie w rozpędzie, by rzucić się na sofę [tymczasem tupta tak, jak i wcześniej, tyle że w pionie i samodzielnie, choć wcale nie szybciej;)]

Mam nadzieję, że na wieki zaryje mi w pamięć obraz Duni posyłającej mi niezdarne całusy,
Duni stojącej na głowie z szaleńczym „a ku ku!” wykrzyczanym w pozycji do góry nogami
i machającej do mnie łapką ze swojego łóżeczka.

Wskazującej na mnie palcem i wykrzykującej radosne „mama!”.
Świadome „mama”(!)
Takie, od którego gęba jarzy się miliardem watów, serce wyrywa się spomiędzy żeber pikając jak na wzorcowy medyczny zawał, wywał i konwulsje, i ten uśmiech co to - gdyby nie te uszy - byłby dookoła czerepu…

[o, niebiosa, nie dajcie mi zatrzeć tych wspomnień w umyśle...]


Nie był to rok łatwy.

Obok wzruszeń, łez szczęścia, radości, poruszenia, wstrzymanego oddechu...
...było też gorzko.

Były łzy bezsilności i żałosne uczucie „ale dlaczego właśnie moje dziecko..?”
Było organizowanie na nowo rzeczywistości, układanie codziennych puzzli, zbieranie się w garść i stawianie do pionu za uszy oraz warkoczyki.

Niektóre z Was bardzo mi w tym pomogły.

W tym podciąganiu za warkoczyki.

[Iso, Juti, Bajko, Melu…]
Po stokroć za to dziękuję.
Cmok, cmok, cmok:*

Był to pierwszy, pełny, kalendarzowy rok z moją Córką.


Dzielną, silną dziewczynką.
Sunącą do przodu niczym czołg.


Pomimo kłód rzuconych pod nogi.


[And on the road are you and me]



Deficytu wszelkich kłód życzę z głębi przepastnego serca.
W nowym, pachnącym świeżością i wykrochmalonym na sztywne kanty 2016.

Życzę:

Isie, by się jej poukładały puzzle zwane pracą i wychowywaniem Miłoszka.
Juti, by jej rzeczywistość z Łusią, Frankiem i kolejnym Marzeniem ułożyła się pod dyktando serca.
Bajce, by jej zawodowe marzenie zgrabnie zsynchronizowało się z codziennością małego Leo.
Meli, by jej życiowe spełnienie rozkwitało spójnie wraz z rozwojem Koszałka.
Promesie, by pożegnała demony zeszłego roku i mogła koncentrować się na współistnieniu ze swoimi Chłopcami.
MsHead, by Wiercipiętka rosła zdrowo i z Klopsem stworzyła zgodny duecik.
Śliwce, by jej cichutka grudniowa Pesteczka rosła w siłę.
Pink, by jej zakochanie w Meśce współgrało z zawodowym się realizowaniem.
Litermatce. by Fruzia rosła zdrowo i przeszczęśliwie.
Równoważni, by doczekała szczęśliwego Wielkiego Finału i dowiedziała się, co jest po drugiej stronie lustra.
Hani, by pokonała przeciwności losu.
Pani B, by znalazła spokój.
Szymonkowej, by było tylko lepiej.
Monice, by  szarą sukienkę przerobiła na kolorową przepaskę. 
Scoto, by jej (wkrótce) Dwoje dało pospać choć w niedzielę;)
Wężon, by jej czekanie dobiegło końca.
Izie, by Okruszek wreszcie się zadomowił. I tak już został.


...i wszystkim 
WSZYSTKIM
innym podczytującym,  by spełniły się ich marzenia.
Bo te marzenia...

...piękne są.



środa, 23 grudnia 2015

W oczekiwaniu

W niedoczasie.
Rozdmuchując kurz, zdejmując  z komputera pajęczyny, przecierając oczy, klawisze, monitor, chuchając w dłonie i pocierając zimnymi stopami jedna o drugą..

Czekam.

Umazana mąką na nosie po lepieniu krzywych uszek i z palcami buraczkowymi od mieszania ćwikły.
W oparach tradycyjnie ususzonych cytrusów.

Czekam.

Z małą dziewczynką, umęczoną dzisiejszą czterogodzinną jazdą i unieruchomieniem swojego półtorarocznego jestestwa w samochodowym foteliku.

Czekam.

Na chwilę wytchnienia.
Na wstrzymanie oddechu.
Stop-klatkę.
Spoookój.

Wam też życzę tego zatrzymania się w pędzie.
Poczucia uścisku ciepłej ręki.
Oczu szklistych od ogromu dobrych emocji.
Spokoju, który otuli Was niczym puchaty szal.

I tego, byście nie zaznawały męki bezowocnego czekania.

Bo przecież zawsze na coś,
na kogoś

czekamy.

Waiting by Ramon Mariano