środa, 21 stycznia 2015

Wszędzie mgła


Szare smugi myśli i wilgotny chłód.

Zmęczenie?
To już nie zmęczenie, bliżej chyba temu uczuciu do stanu otępienia ciała i umysłu gdy się brodą przydzwoni w asfalt spadając z roweru.
Czarna dziura w głowie, nad głową gwiazdy oszołomienia.

Bura zima, smutny świat, mglisto w sercu.
Układam się z sobą, układam, przestawiam, kombinuję i ułożyć do końca nie mogę.

Ja.

Jestem.

A dalej co..?



- Mam wrażenie, że od kiedy urodziła się Dunia zbyt często chodzisz smutna. Jesteś wciąż nieobecna duchem – mówi O.

- Zostaw mnie. Nie chcę tego roztrząsać – odpowiadam.


Ale ostatecznie i tak kończę chlipiąc w garść i uwalniając męczące mnie myśli.

- Czuję się zupełnie przezroczysta, nie ma już dawnej mnie – słyszę nagle, jak wypowiadam to wreszcie na głos. – I czuję się bardzo rozczarowana tym, jak się czuję. Tym, że jestem już tylko mamą, dodatkiem do swojego dziecka. Nie rozumiem tego. Marzyłam przecież o macierzyństwie, ale mimo poczucia macierzyńskiego spełnienia, mimo wdzięczności za naszą córkę jest we mnie jakaś zadra, jakiś smutek.

Usiłuję dotrzeć do jego źródła.
Rozgryźć sedno.
Czy to czający się gdzieś bezustannie strach o Dunię? Ścisk serca na myśl, że ktoś ją kiedyś skrzywdzi, zawiedzie, dotknie do żywego i doprowadzi do łez? Przecież wiem doskonale, że to wszystko jest tak samo potrzebne, jak miłość i poczucie bezpieczeństwa, które od nas dostaje, by ukształtował się z niej mądry Człowiek.
Na tę jej życiową mądrość musi złożyć się nie tylko słodycz ale też gorycz rozczarowania i trudnych doświadczeń. Czuję się rozdarta między ekscytacją tymi wszystkimi pięknymi rzeczami, które ją w życiu czekają a kłuciem w sercu na myśl o bólu, którego przyjdzie jej doznać.
Czy to mój strach o to, że nie dam rady towarzyszyć jej tak długo, jak bym chciała?
Czy to mój opór przed zburzeniem tego domowego porządku i powrotem do pracy?
Czy to moja świadomość okazjonalnej ignorancji jako matki?
Czy to nieuporanie się z pociążową samooceną?
Czy to poczucie, że dla otoczenia stałam się dwuosobowym zestawem mama+dziecko zatracając gdzieś po drodze cechy indywidualności? Że jestem postrzegana wyłącznie przez pryzmat swojego dziecka?

Co dokładnie składa się na tę mgłę w mojej duszy?


Zarzuciłabym plecak na grzbiet i wyruszyła w drogę za odpowiedziami.
Tylko nie wiem, gdzie ich szukać.