Czasem mi się marzy, by
posiadać na własność fuzję.
Mogłabym jej użyć gdy po
raz tysięczny słyszę przyprawiające mnie o migotanie przedsionków zatroskane „Nie
jest jej za zimno..?.
Bo tu przecież jedyne 30 stopni w cieniu a dziecię ani
czapeczki, ani skarpetek…
...................................................................................................................................................
Do ulubionych fraz
zaliczyć też należy „Pewnie głodna…” oznajmiane nam – niedomyślnym sierotom - w
przeróżnych sytuacjach gdy bynajmniej dziecko nie przymiera głodem, ale
społeczeństwo przecież zawsze wie lepiej co dziecku dolega.
Nasza córka jest zatem głodna gdy głośno trzeszczy gdyż właśnie
ją odłożyli choć do tej pory nosili; jest głodna
gdy rozbierają ją z pieluchy a przecież ona chciała w tej zasikanej; jest głodna gdy co niektórzy chcą, by spała,
a ona wręcz przeciwnie; jest głodna gdy matka usiadła a przecież powinna stać na baczność; jest głodna gdy leją mokrą wodę chcąc ją
wykąpać, a ona - do diaska! – chciała pożyć w brudzie…
Kocham też to zmartwionym
tonem wypowiadane „Pewnie głodna…” gdy Duńka ćwiczy wokal, bo ją paskudni starzy
powieźli na spacer.
Dziecko nasze bowiem nie
przepuści żadnej okazji, by poskwierczeć i ponarzekać. Jak powiozą człowieka
Rolls Roycem skwierczy się wszak komfortowo, grzechem by było odpuścić sobie
rozrywkę.
[Gdy zaś siłą powożona
zażywa drzemki w swym apartamą, w Rolls Roysie miejscówkę zajmuje futrzana
krewna.
By się pojazd, Boże
broń, nie kurzył.]
________________________________________________________________
W stanie głębokiego
uśpienia Dunia często pohukuje niczym puszczyk, co brzmi jakby wydawała zadziwiony okrzyk.
- Pewnie jej się śni, że ma już osiemnaście lat, a ja jej właśnie okazałem
te wszystkie rachunki z wydatkami, jakie poczyniliśmy na rzecz jej utrzymania wraz z żądaniem zwrotu na konto.
I teraz jest dziewczyna zaszokowana –
mówi O.
No.
Z pewnością.
________________________________________________________________
Dwie uparte baby.
Jedna uparcie pstryka.
Gdy ciężko pracując na
punkty w ramach programu „Matka tysiąclecia” upycham zniecierpliwienie po
kieszeniach i kołyszę dziecinę kolejny kwadransik w ramionach [cztery i pół
kilo Duńskiej żywej wagi! Bogowie, litości!] ta jest uprzejma zastygać w
stuporze (wyłączając też fonię – ku uldze mych spuchniętych uszu) jedynie na
widok swej ulubionej „zabawki”.
Kołysana tak, by mogła
obserwować bujający się z jej rozkołysanej perspektywy żyrandol, rozmaślania
się minuta po minucie czyniąc rodzicielskie usiłowania uśpienia dziecięcia
wreszcie skutecznymi.
- Jak kiedyś pojedziemy
gdzieś z Dunią w świat, jak nic trzeba będzie wykręcić z sufitu żyrandol i
zabrać go ze sobą… - prorokuje O.
No ba…
________________________________________________________________
Oto Sloppy, od niedawna nowy lokator Duńskiego apartamą.
Miał być przytulaskiem, a został idealną podporą dla smoczka.
Matka go uwielbia.
To już jakaś plaga jest... Co my za pokolenie wychowamy, wiecznie głodne i zmarznięte;D
OdpowiedzUsuńOpieka społeczna będzie miała ręce pełne roboty;)
Usuń"Pewnie glodna" to chyba ulubiony slogan wszystkich babc i podciotek, a moze nawet wujkow i dziadkow. Chyba mnie jasny piorun trzasnie jak mi tak beda skwierczec nad glowa, a ja prawie sie nie poobwijam cyckami wokol szyji, zeby mlodych porzadnie odkarmic.
OdpowiedzUsuńPiorun będzie Cię trzaskał średnio co drugi dzień!;) Z cycków zrobisz sobie szal, Czupurki uwieszą się każdy na jednym końcu i jakoś dasz radę dopingowana zatroskanymi komentarzami publiczności, która zapewne ochoczo będzie wpatrywała Ci się w dekolt (kolejna znienawidzona przeze mnie rzecz - to wlepianie gał w biust podczas karmienia...)
UsuńZasłania się bo pewnie jest głodna:-)pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńPacnęłam się w czoło - no jasne, że to z głodu!;) Ależ ze mnie niedomyślna sztuka...
UsuńUściski:) I skutecznego urlopowego resetu!
:-))Dzięki.
UsuńPodpora dla smoczka! Że też ja na to jeszcze nie wpadłam!
OdpowiedzUsuńProbowalas metody Karpa? Ja się wczoraj wzięłam na poważne za to ii chyba działa. Spowijam ciasno, smok do buzi, główka przy moim sercu, w tle biały szum dość głośno, lekkie kołysanie i słuchaj dzisiaj jakieś 10 minut max zanim zasnął na drzemkę. A i chusta jest niezła-wczoraj debiutowalismy i spał 2,5h w niej!
Kochana, za dr. Karpa gotowam pełzać tyłem na czworakach i choćby przez Białystok do samej Częstochowy w akcie podzięki;) Jego porady z tym otulaniem, szumieniem w ucho itp. uratowały nas od obłędu. Zresztą planuję jeszcze o tym u siebie napisać.
UsuńCo do chusty to cholera mnie trzaska:( Wypatrzyłam, zamówiłam, przesyłka dotarła i... Dunia za Chiny Ludowe nie daje się w nią zapakować. Wózek nie pasi, chusta nie pasi, zdrętwiałe łapy matki za to są pierwszorzędne... Chętnie wynajmę gdzieś zapasową parę rąk. Taką odporną na dźwiganie coraz większych ciężarów;)
Hejo! Uśmiałam się! Matko, co mnie czeka... Dunia zasłania się przed obiektywem, bo owszem, jest głodna, a poza tym jest jej zimno!
UsuńA co do chust, to wczoraj akurat miałam u siebie panią od chustonoszenia. Ma jeszcze wrócić, abyśmy poćwiczyły z Franiem, jak go najlepiej zamotać, by kręgi słup mojego Młodego ładnie się rozwijał.
Przy okazji - pańcia miała taką fajną lalę - 3,5 kg, 56 cm, szklane oczka... Poćwiczyłam sobie na niej obsługę niemowlęcia, nie szło mi z podnoszeniem zgodnie z metodami pana Zawitkowskiego i co...? Rozpłakałam się w kibelku, że nie daję rady jako Mama.
Łomatko! Jeśli to już teraz mi odbija, to co będzie potem?! Ratujta!
Nam pani doula i instruktorka od chusty mówiła, że dzieciaczek może przez tydzień nawet buntować się przeciwko chuście zanim dojdzie do wniosku, że jednak mu się podoba. Póki co, mój się nie buntuje,za to ja cała w strachu, czy na pewno dobrze zawiązałam, czy jego układ kostny nie zostanie na wieki zniekształcony przez nieudolną matkę. I zaiste mam dylemat w tym momencie dokładnie - wyjąć dziecię z chusty i pozbawić je śmierdzącej kupy czy zostawić skoro tak słodko śpi??? Hę?
UsuńMela, jak to mówią, wszystko wychodzi w praniu - dla jednych sprawdza się Karp, dla innych Hogg, a jeszcze inni robią jak im teściowa radzi:) Ważne, żeby dziecko zadowolone było, a i rodzice z wyczerpania nie padli na twarz:)
@ Mela: A rycz, kochana, rycz w kibelkach, upuszczaj parę - to przecież końcowociążowe hormony (ostatnie podrygi! juuupi!).
UsuńNazwisko Zawitkowskiego kojarzę acz nie wiedziałam, że pan ów ma opatentowaną jakąś wyjątkową metodę podnoszenia pacholąt. Obejrzałam zatem i... zaryzykowałabym stwierdzenie, że każdy rodzic i tak podnosić swe dziecko będzie kierując się intuicją i zdrowym rozsądkiem:)
Przecież chyba nie sądzisz, że nie będziesz wiedziała, jak chwycić Franka, żeby pozostał w jednym kawałku!:)
Dasz radę koncertowo. Być może - tak, jak ja - pierwsze przewijanie będziesz robiła spocona modląc się do wszystkich świętych o to, by nie powyrywać małych nóżek z dziecięcego kadłuba, ale zapewniam Cię, będzie dobrze. Będziesz supermamą:)))
@ Isa: Doskonale rozumiem... Motam Duńkę wbrew jej protestom, chwilę jedną, drugą noszę, potem w trymiga rozplątuję i uszy sobie okładam zimnymi kompresami;) Najwyraźniej u nas zajmie ta cała nauka chustonoszenia więcej czasu niż tydzień. Dylemat w postaci "zostawić w tej kupie czy jednak nie..?" miewam za to wtedy, gdy po trzech godzinach usiłowań dziecko w końcu łaskawie zamknie oko na pięciominutową drzemkę i oczywiście w tym momencie słychać wyraźnie, że idzie a armaty w pieluchę... No perfect timing, motyla noga!
A ja uwielbiam Ciebie :))) Z jajem, ale jakże prawdziwie!
OdpowiedzUsuńSkarpetki, czapka - standard!
Moje dziecię też ryczy w wózku i wówczas sąsiad mówi - no co? wiadomo - jest głodny!
:)
PS. Mąż kumpeli założył dziecku smoczek na gumkę (w sensie że ta gumka z tyłu głowy trzyma smoka i nie ma zlituj - nie wypluje :) ). Taki kontrowersyjny patent ;)
Juti, laseczko, dzięki, dzięki!:)
UsuńJak dobrze wiedzieć, że nie ja jedna popycham wózek z drącą się zawartością. Oczywiście teorią o zamorzeniu dziecka jestem też w takich urokliwych sytuacjach częstowana przez absolutnie obce baby na ulicy. Od jutra będę nosić przytroczony u pasa nóż sprężynowy jako argument w dyskusji z owymi damami;)
P.S. Kontrowersyjny, niekontrowersyjny, a jeśli skuteczny to git. My już w akcie desperacji rozważaliśmy przybicie smoczka gwoździkami. Cholerny smok ma jakieś magiczne właściwości - zawsze skurkowaniec wypada gdy człowiek odejdzie wreszcie od łóżeczka po pół godzinie tkwienia przy nim i fałszowania kołysanek, a wtedy koncert na gardło i dwa płaty płucne rusza od nowa...
No widzę, że jesteście bardziej przewidujący niż my, my nie wpadliśmy na przykrycie naszego ferrari pokrowcem, w związku z czym każde przygotowanie gondoli do podróży zaczynało się od skubania czarnego futra z wnętrza :). Dobrze, że na wersji spacerówka tak nie widać :).
OdpowiedzUsuńA z tym głodem to zostaje na długo, u nas w starszej, biegająco-wyjącej wersji jest głód lub zmęczenie. Nawet jak Misiek jest świeżo po dwugodzinnej popołudniowej drzemce. "Śpiący pewnie, no albo głodny, jedno z dwojga".
Jeśli myślisz, że obandażowanie wózka folią jest równoznaczne z zabezpieczeniem go przed kotem to niniejszym wyprowadzam z błędu;) Folia, jak zapewne wiesz, posiada otwór wentylacyjny, by się dzieciny nie podusiły. Przez ów otwór drogi kotek regularnie się wtarabania, w związku z czym mogłabym z pozostawionej w wózkowym wnętrzu sierści spokojnie utoczyć motek na spory koc. Niby jest nasza kareta wyłożona od dna po dach starymi szmaciskami, ale kocie kłaki, cudem niepojętym, przenikają także pod wszelkie zabezpieczenia...
Usuń