sobota, 22 listopada 2014

Dyrdymały


Od matki dzieciom, które swe niemowlęce debiuty zaliczały lat dwadzieścia temu z groszami dostaję fachową literaturę.

"Niewiele rzeczy w kwestii wychowywania dzieci zmieniło się do tej pory. Bierz, na pewno ci się przyda."

Cóż, darowanemu koniowi...
Czytam.

 [„Dziecko - pielęgnowanie i wychowanie” 1992, B. Spock, M.B. Rothenberg]
„Pranie pieluszek:
Będzie wam potrzebne wiadro z pokrywą, które należy napełnić do połowy wodą i tam wrzucać zużyte pieluszki zaraz po przewinięciu dziecka. Dodanie do wody mydła lub proszku ułatwi później spranie plam. Mydło powinno być dobrze rozpuszczone w wodzie, żeby się później do końca spłukało. Stolec można zeskrobywać nożem z zabrudzonej pieluszki prosto do miski klozetowej.”

O, boska cywilizacjo pieluch jednorazowych!
Dzięki bogom, że noża mogę użyć do zeskrobania co najwyżej skórki z marchewki…


……………………………………………………………………………………………….


O. wraca z pracy, staje w drzwiach.


O. - Proszę, to dla ciebie.
ja – Jakie ładne… Dziękuję.
O. – Należą ci się jak psu zupa.



Romantyk pełną paszczą.


……………………………………………………………………………………………….


Biedak nie zdążył czmychnąć, gdy Dunia postanowiła podzielić się z nim częścią porannej porcji mleka. Dodajmy, lekko już przetrawionego.



Nowa pozycja do encyklopedii medycznej: zespół zwisu po-ulaniowego.


……………………………………………………………………………………………….


Czyżby tu leżała  przyczyna szumów i trzasków w mych uszach..?


……………………………………………………………………………………………….


Uraz do wózkowego lansowania się po trotuarach coś jakby osłabł.
Niebagatelną rzeczą, która wydatnie wpłynęła po poprawę nastroju nieletniej siłą powożonej było ustawienie pod skosem dna gondoli, dzięki czemu dziecina zaczęła wreszcie widzieć coś więcej niż jeno chmurki na niebie.
Nowe widoki znacząco osłabiły dobywające się z dna wózka wokalizy o (zbyt) wysokim natężeniu dźwięków, dzięki czemu Dunia wyspacerowuje się w ciszy i skupieniu, a jej matka szczęściu swemu nie dowierzając nabożnie sunie noga za nogą i ową ciszą się delektuje.

Z trwogą tylko myślę o dniu, w którym wredny deszcz czy inszy śnieg postanowi popsuć nam szyki zmuszając mnie do postawienia budy i odizolowania młodocianej pasażerki od świata folią przeciwdeszczową.
Co, jak się domyślam, skutecznie zasłoni atrakcyjne widoki najbardziej nimi zainteresowanej.

Kto żyw, niech szturmuje apteki celem nabycia zatyczek do uszu.


……………………………………………………………………………………………….

…żebym wiedziała wcześniej, że sprawi mu to tyle radości, bujaczek kupiłabym już dawno temu.





Cóż, Duniu, ucz się od najwcześniejszych lat, że nie ma w życiu nic za darmo.
Nawet bujaczek trzeba sobie wywalczyć.