- When is the best time to get an
epidural?
- Right after you find out you’re
pregnant.
Czy w
tym kraju kiedyś znormalnieje..? Oglądałam w zeszłym tygodniu jakiś program z
angielskiej porodówki. Darling, czy
chcesz już może znieczulenie? Jeszcze nie? Wytrzymasz? All right, ale pamiętaj,
jakby co to mów. Darling dzielnie się trzymała jeszcze jakieś dwie godzinki
i potem pękła. Wkłucie organizowano błyskawicznie.
A w
kraju nad Wisłą?
I czego tak krzyczy? Znieczulenie? We łbach wam
się poprzewracało!
Tutaj
generalnie pacjenta traktuje się zbyt często jak upierdliwego petenta. Cholernie to przykre.
Moja pierwsza laparoskopia. Leżę po
zabiegu obolała, obchód, do sali (bez pukania, bez dzień dobry czy też choćby pocałujcie
nas wszyscy w odwłok) wtarabania się tłum – paru lekarzy, jeszcze
więcej studentów. Ktoś (God only knows
kto – w polskich szpitalach, w odróżnieniu od tego, czego można naoglądać się w
zachodnich filmach, nie ma żadnego „Dzień dobry, jestem doktor XY i będę pani
robił to i śmo.”) bez słowa zrywa
ze mnie kołdrę, dzięki czemu prezentuję swoje wdzięki od pasa w dół stadu
obcych ludzi.
- Hmm, hmm… no, ok. Jak się pani czuje? (
nie czekając na moją odpowiedź
) Dobrze? No
to świetnie.
Stado robi
w tył zwrot.
Będzie tego obchodu.
- Przepraszam, – wyduszam nieśmiało – chciałabym się dowiedzieć kto mnie operował
i co stwierdzono podczas zabiegu.
Stado
odwraca się oniemiałe z tytułu mojej bezczelności. Śmiała
spytać! Śmiała zatrzymać samego ordynatora oddziału! Chce mu zabrać cenny
czas! Bezczelna!
- Przyślę do pani operatora po skończonym
obchodzie. Wyjaśni pani co i jak. - wycedza domniemany ordynator.
Gdybym
tam leżała do dzisiaj (mija właśnie siedemnaście miesięcy od tamtego dnia), tak
do dzisiaj bym czekała na obiecaną rozmowę. Nie doczekałam się.
Moje
ostatnie badanie hsg było równie pouczające.
- Proszę zgłosić się tego i tego dnia o
siódmej rano. Koniecznie na czczo. I z wynikami beta HCG z poprzedniego dnia,
żebyśmy mieli pewność, że nie jest pani w ciąży.
- Na betę dostanę skierowanie od pani, czy mam iść
do jakiegoś innego lekarza na oddziale?
- (wymownie wzniesiona brew i zadziwienie malujące się na licu) Ależ beta HCG należy
zrobić sobie w prywatnym zakresie.
-???! Mam pokrywać koszty samodzielnie, choć owo
badanie jest niezbędne do
przeprowadzenia hsg a w związku z tym to wy jako szpital macie zakichany obowiązek
sfinansować takie badanie?!
- … (plus wzruszenie ramionami i wyraz
twarzy „nie ja urządzałam ten świat”)
Rozporządzeniem Ministra Zdrowia w polskich
szpitalach najwyraźniej co najwyżej podciera się tyłki. Przepisy są fikcją.
Na
badanie, zgodnie z kategorycznym
żądaniem, zgłosiłam się z burczeniem w głodnym żołądku. O siódmej bladym świtem.
Przeprowadzono ze mną nad wyraz drobiazgowy wywiad (Jakie choroby? Pobyty w szpitalach? Kiedy? Ile? Kolczyki? Tatuaże?
Sztuczna szczęka? Uczulenia na leki?) – dokładnie taki sam jak wtedy, gdy
przygotowywano mnie do znieczulenia ogólnego z tytułu planowanej operacji.
Wywiad
klepnięty, pacjentka gotowa na anestetyk niczym Angelina na odbiór Oscara.
W
brzuchu orkiestra wygłodniałych kiszek.
Trzy (!)
godziny odsiedziane na krześle w korytarzu, z nerwowym wyłamywaniem sobie
palców u rąk w oczekiwaniu na badanie, które przecież na siódmą rano.
I co?
Badanie
hsg na żywca, nawet bez głupiego jasia.
Myślałam,
że wyjdę z siebie i stanę obok.
Mogę jedynie domniemywać, że do enefzetu w pakiecie dokumentów celem wyrwania refundacji kosztów badania, dołączono też dokumentację na temat rzekomo podanego znieczulenia...
W
polskich placówkach zdrowia szanuje się pacjentów?
Yeah, sure…
Wierzę, że jednak obok bezdusznych robotów, olewusów i automatycznych wyrobników od 8 do 15 i dajcież mi święty spokój jest także gdzieś masa wspaniałych lekarzy, ludzkich, empatycznych, otwartych, bez mózgościsku i przerostu miłości własnej.
I że są takie szpitale, gdzie przepisy stosuje się w prawdziwym życiu, a nie tylko czytuje o nich w przerwie na kawę.
(ośle rozmarzenie na twarzy...;-)