wtorek, 25 października 2016

Wielkie małe

Małe rzeczy.

Bywa, że plączą się pod nogami, człowiek się o nie potknie raz lub dwa, przeklnie pod nosem szpetnie spiesząc się do czegoś większego.

[galop, zadyszka, zmęczenie, wyprucie z resztek energii, nerwy...]

Małe rzeczy giną w pospiesznym koktajlu.

[...on znów dziś wieczorem pracuje, ty znów dziś cały dzień sama, dziecięcym świergotem wypełniona pod korek]

Małe rzeczy niechybnie czekałaby perspektywa utopienia w bajorze większych gdyby nie…

…drobiazgi.
!

- Co będziemy robić? – pytam po raz osiemtysięcysześćsetsiedemdziesiątydziewiąty wczuwając się w rolę ukochanej przez Dunię Kici Koci - kociej dziewczynki.
- Tulić! – odpowiada, moim głosem, jej brat, kotek Nunuś.

- Tat jat Unia! – dopowiada Dunia kiwając energicznie łepetyną, odpowiednio ilustrując komunikat pospiesznym cofnięciem się na kanapę, padnięciem mi w objęcia i mocnym wtuleniem się w me żebra.

Zaiste, tak jak Dunia. 

Dokładnie tak samo.

[powieka drga]

_________________________________________________________________

Małe rzeczy mają wielką moc.

Nie tylko NIE toną w morzu tych (niby) większych, ale wręcz wypływają na powierzchnię, dryfując ku piaszczystemu brzegowi.

I siedzi potem, człowiek, przy dziecięcym łóżeczku, niby ziewa ze zmęczenia wyłamując sobie  mimowolnie żuchwę, trze poczerwieniałe z niedospania oko, ale patrzy przy tym na te rozrzucone ku górze ramiona, chłonie akustyczny spokój miarowego oddechu, wspomina rejestrowane za dnia przytulaski, spontaniczne buziaki, wpatrywanie się tymi czarnymi ślepiami we własne i małą rączkę wciśniętą w swoją, dorosłą.

I myśli ów człowiek :

„Mała chwilo, trwaj.

Nie zacieraj się wśród trybików codzienności.

Wyryj mi się w meandrach pamięci."
_________________________________________________________________

Na tych małych bowiem 
buduje się duże.


10 komentarzy:

  1. Jak u Was kolorowo!!! Letnio niemalże :) Od razu mi cieplej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uczuciowa, wpadaj:) U nas jakoś tak zawsze kolorowo, nie wiedzieć jakim sposobem. I ciepło. W sezonie grzewczym NIGDY nie mamy choć troszkę odkręconych grzejników, a i tak tropiki. Takie cuda:)

      Usuń
  2. Piękne te małe chwile z małymi ludźmi :-)
    U nas Nunuś robi siusiu na nocnik. 'Bjawo Nunusiu!' Woła Klops, a Wiercipiętka aż podskakuje przez sen :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas Nunuś też siusia w nocnik i klaszczemy mu "bjawo";)
      Dunia, póki co, jeszcze jednak na nocnik nie bardzo gotowa, ale całą Kocią serią aż przesiąknięta:)

      Masz rację, małe chwile piękne są.

      Usuń
  3. ja tetaz jestem na etapie zapoznawczym pomiędzy dzidzi a nocnikiem;)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Etap" zapoznawczy dość nam się mocno rozciągnął był w czasie;)
    'Dzidzi' i 'nocnik' są wszak z sobą doskonale zaprzyjaźnieni. Platonicznie, niestety;)

    OdpowiedzUsuń
  5. My też nocnikowe znajomości uskuteczniamy, i to bardzo dziwna znajomość ;)
    Leśna, uściskaj Dunię! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uściskam z samego rana:)
      U nas nocnik bije rekordy popularności, ale... jedynie w kontekście wysadzania nań ukochanego miśka Romana tudzież wałkowania po raz milionowy książeczek będących w "temacie";) Osobistych kontaktów z kawałkiem kolorowego plastiku Dunia stanowczo odmawia.

      Usuń
  6. Laura bardzo długo nie chciała kontaktów z nocnikiem. Dopiero jak miała 3,5 roku zaczęła regularnie go używać. Ale tak skokowo - najpierw miesiące przekonywań i zachęcań (ale niezbyt usilnych - w końcu do szkoły w pieluchach nie pójdzie, każdy zdrowy kiedyś się nauczy), a potem przyszedł ten czas, oznajmiła, że koniec z pieluchą i po prostu stało się. Żadnego treningu, łapania, sadzania, przypominania, mokrych podłóg i wstawania w nocy.

    To kiedyś pewna blogerka pisała, że w Irlandii dziwią się tej manii nocnikowania wcześnie. To chyba przejaw biedy w Polsce - szkoda nam wydawać na pieluchy. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i po części to kwestia czystego pragmatyzmu, no nie czarujmy się, na pieluchy kasa płynie jak woda. Ale też wydaje mi się, że tę presję na wczesny rozwód z pieluchą i gorący romans z nocnikiem wywierają placówki w postaci choćby przedszkoli. Nie trafiłam jeszcze na takie, które wśród swoich wymagań nie umieściłoby tego mówiącego o konieczności wcześniejszego odpieluchowania dziecka.
      Może zatem tu leży przyczyna tego polskiego pędu do jak najwcześniejszego rozbratu z pieluchą.
      Ja się z nocnikową tresurą poddałam. Czekam na to aż Dunia dojrzeje sama. Usilne starania uskuteczniane latem okazały się brzemienne w negatywne skutki, trzeba było zatem odpuścić sobie pomysł z wprowadzaniem nocnika w domowy pejzaż.

      Usuń