Małe rzeczy.
Bywa, że plączą się pod nogami, człowiek
się o nie potknie raz lub dwa, przeklnie pod nosem szpetnie spiesząc się do
czegoś większego.
[galop, zadyszka, zmęczenie,
wyprucie z resztek energii, nerwy...]
Małe rzeczy giną w pospiesznym
koktajlu.
[...on znów dziś wieczorem
pracuje, ty znów dziś cały dzień sama, dziecięcym świergotem wypełniona pod
korek]
Małe rzeczy niechybnie czekałaby
perspektywa utopienia w bajorze większych
gdyby nie…
…drobiazgi.
!
- Co będziemy robić? – pytam po raz
osiemtysięcysześćsetsiedemdziesiątydziewiąty wczuwając się w rolę ukochanej
przez Dunię Kici Koci - kociej dziewczynki.
- Tulić! – odpowiada, moim głosem, jej brat, kotek Nunuś.
- Tat jat Unia! – dopowiada Dunia kiwając energicznie łepetyną, odpowiednio ilustrując komunikat
pospiesznym cofnięciem się na kanapę, padnięciem mi w objęcia i mocnym
wtuleniem się w me żebra.
Zaiste, tak jak Dunia.
Dokładnie tak samo.
[powieka drga]
_________________________________________________________________
Małe rzeczy mają wielką moc.
Nie tylko NIE toną w morzu tych
(niby) większych, ale wręcz wypływają na powierzchnię, dryfując ku
piaszczystemu brzegowi.
I siedzi potem, człowiek, przy
dziecięcym łóżeczku, niby ziewa ze zmęczenia wyłamując sobie mimowolnie żuchwę, trze poczerwieniałe z
niedospania oko, ale patrzy przy tym na te rozrzucone ku górze ramiona, chłonie akustyczny spokój miarowego oddechu, wspomina
rejestrowane za dnia przytulaski, spontaniczne buziaki, wpatrywanie się tymi
czarnymi ślepiami we własne i małą rączkę wciśniętą w swoją, dorosłą.
I myśli ów człowiek :
„Mała chwilo, trwaj.
Nie zacieraj się wśród trybików codzienności.
Wyryj mi się w meandrach pamięci."
_________________________________________________________________
Na tych małych bowiem
buduje się duże.
Jak u Was kolorowo!!! Letnio niemalże :) Od razu mi cieplej ;)
OdpowiedzUsuńUczuciowa, wpadaj:) U nas jakoś tak zawsze kolorowo, nie wiedzieć jakim sposobem. I ciepło. W sezonie grzewczym NIGDY nie mamy choć troszkę odkręconych grzejników, a i tak tropiki. Takie cuda:)
UsuńPiękne te małe chwile z małymi ludźmi :-)
OdpowiedzUsuńU nas Nunuś robi siusiu na nocnik. 'Bjawo Nunusiu!' Woła Klops, a Wiercipiętka aż podskakuje przez sen :-)
U nas Nunuś też siusia w nocnik i klaszczemy mu "bjawo";)
UsuńDunia, póki co, jeszcze jednak na nocnik nie bardzo gotowa, ale całą Kocią serią aż przesiąknięta:)
Masz rację, małe chwile piękne są.
ja tetaz jestem na etapie zapoznawczym pomiędzy dzidzi a nocnikiem;)
OdpowiedzUsuń"Etap" zapoznawczy dość nam się mocno rozciągnął był w czasie;)
OdpowiedzUsuń'Dzidzi' i 'nocnik' są wszak z sobą doskonale zaprzyjaźnieni. Platonicznie, niestety;)
My też nocnikowe znajomości uskuteczniamy, i to bardzo dziwna znajomość ;)
OdpowiedzUsuńLeśna, uściskaj Dunię! :)
Uściskam z samego rana:)
UsuńU nas nocnik bije rekordy popularności, ale... jedynie w kontekście wysadzania nań ukochanego miśka Romana tudzież wałkowania po raz milionowy książeczek będących w "temacie";) Osobistych kontaktów z kawałkiem kolorowego plastiku Dunia stanowczo odmawia.
Laura bardzo długo nie chciała kontaktów z nocnikiem. Dopiero jak miała 3,5 roku zaczęła regularnie go używać. Ale tak skokowo - najpierw miesiące przekonywań i zachęcań (ale niezbyt usilnych - w końcu do szkoły w pieluchach nie pójdzie, każdy zdrowy kiedyś się nauczy), a potem przyszedł ten czas, oznajmiła, że koniec z pieluchą i po prostu stało się. Żadnego treningu, łapania, sadzania, przypominania, mokrych podłóg i wstawania w nocy.
OdpowiedzUsuńTo kiedyś pewna blogerka pisała, że w Irlandii dziwią się tej manii nocnikowania wcześnie. To chyba przejaw biedy w Polsce - szkoda nam wydawać na pieluchy. ;)
Może i po części to kwestia czystego pragmatyzmu, no nie czarujmy się, na pieluchy kasa płynie jak woda. Ale też wydaje mi się, że tę presję na wczesny rozwód z pieluchą i gorący romans z nocnikiem wywierają placówki w postaci choćby przedszkoli. Nie trafiłam jeszcze na takie, które wśród swoich wymagań nie umieściłoby tego mówiącego o konieczności wcześniejszego odpieluchowania dziecka.
UsuńMoże zatem tu leży przyczyna tego polskiego pędu do jak najwcześniejszego rozbratu z pieluchą.
Ja się z nocnikową tresurą poddałam. Czekam na to aż Dunia dojrzeje sama. Usilne starania uskuteczniane latem okazały się brzemienne w negatywne skutki, trzeba było zatem odpuścić sobie pomysł z wprowadzaniem nocnika w domowy pejzaż.