"Miła moja,
(…) u nas choinki też jeszcze brak, pierników w tym roku nie piekłam
(wałkowała i z namaszczeniem wycinała piernikowe cuda foremkami Dunia
wraz z babcią w zeszłą sobotę),
na razie dziecko me dzielnie mi asystowało przy produkcji
bigosu, wigilijnej kapusty i uszek do barszczu.
Na każde zaś sugestywne i pełne niewygasłej nadziei zapytanie,
czy tego lub owego spróbuje, słyszałam jedynie:
-Yyyyy... innym
razem..?
He, he, he...
Jedyna rzecz, której propozycja spróbowania
[czyt.: pożarcia jednym kłapnięciem paszczy]
spotyka się ze szczerym entuzjazmem to… czekolada.
W każdej
postaci.
[…i po kim to?, pytam, ja – niereformowalna antyfanka
kakao, ergo: wyrobów ściśle czekoladowych]
Gdybym, cudem jakimś nieziemskim, zechciała żywić swoje
dziecko li i jedynie czekoladą, nosiłabym już dawno koronę supermatki dzierżąc
w dłoni szczerozłote berło.
Nad głową zaś zawisłaby by mi perłowa aureola.
[niedoczekanie….]
Przygotowania do Świąt wrą i bulgoczą generując bąble z
powietrza w garnkach, przypalenia na kantach, upychane kolanem w szafie
prezenty odbierane w pośpiechu od zmęczonego kuriera
[dzięki ci, dobry boże, za internety i wirtualne sklepy,
inaczej byłabym w czarnej el dojpie…]
Wiesz, jutro pojedziemy po chojałkę, którą Duńka zapewne własnoręcznie sobie
wymaca
(maca, dziołcha, wszystkie napotkane w mieście świerki z
nabożnym wzruszeniem :P)
i - daj panie - udekoruje.
Udekoruje między innymi wyprodukowanym (z niewielką pomocą matki rodzonej) łańcuchem z wycinanek (!).
Oraz maleńkimi aniołkami, śnieżynkami i choinkami wyciętymi
w masie porcelanowej wybarwionej na biel i zieleń
[dwa wieczory spędzone przy tej porcelanowej
działalności!]
Zatem.
Pierniki, jak napisałam, z babcią wykonane.
Lustra wypolerowane (już
są świeże ślady dziecięcych łap na ich
powierzchniach, tak że
można przesadnie nie zazdraszczać).
Okna umyte.
- Aaale łaaaadnie...
- skomentowało moje dziecko widok świeżo upranych
białych firanek na tle wypucowanych okien w naszym apartamą.
Nie powiem, rozmaślania się serce zmarszczonej od przepracowania
housewife na tak niespodziane acz
przemiłe słowa.
Do rzeczy, do rzeczy jednak...
Bigos upakowany w słoje, ćwikła gotowa i wypala nozdrza,
postna
kapusta pyrkocze i okrutnie pośmiarduje kiszonką z
kuchennego gara; kapcie lepią mi się od zamokłej mąki użytej do produkcji
uszek, podłoga niemiłosiernie przykleja mi się do kapciowej podeszwy błagając o jej umycie.
Obu tak naprawdę - i tej podeszwy, i podłogi.
Przede mną jeszcze dwa dni z hakiem kuchennego zapieprzu -
pasztety,
barszcze, mięsa, ciasta, a po tym wielkie odgruzowywanie
mieszkania w
ramach tzw. porządków, inaczej zwał: zacierania śladów...
Ale... dobrze jest:)
Z Dunią coraz bardziej kumającą świąteczne klimaty te
przygotowania stają się coraz przyjemniejsze.
Cieszy mnie jej ekscytacja małym Mikołajkiem noszonym na
spince do włosów, jej entuzjazm do wykrawania we wszelkich możliwych ciastach kształtów
aniołków i choinek, hojne smarowanie klejem pasków kolorowych wycinanek
[palców, nosa i czoła też]
Cóż…
wracam do roboty choć pora późna i witki ze zmęczenia do
kolan mi opadają,
a gęba ma usmarowana rozdyźdaną kapustą.
Na potęgę śmierdzącą.
Mimo tego ceramicznego kominka
z wanilią, pomarańczą i cynamonem.
Mimo goździków i kardamonu prosto z rozgrzanego gara.
Buzi.”
………………………………………………………………………………………………
No właśnie.
Buzi, moje miłe:*
W zależności od potrzeb i
marzeń życzę:
- odpoczynku
- świętego spokoju
- świątecznego rozpiździaju,
- śladów dziecięcych rączek na świeżo wymytych powierzchniach
- histerii przy stanowisku ze szczekającym pieskiem prosto z
chińskiego taśmociągu produkcyjnego gadżetów z lajftajmem obliczonym ściśle na
żywotność równie chińskich baterii,
- bezustannego „mama! pomóż!”
i „mama! chodź!” gdy ty właśnie z
rękoma unurzanymi w mące, wodzie i oleju, tudzież z nożem w siekanej na drobno
kapuście, bądź też dłońmi w mięsie na pasztet nie masz nawet jak podrapać się w
swędzący pośladek, o potrzebującym dziecku nawet nie wspominajmy…,
… i wreszcie:
- Mama p(rz)ytuli! –
dla zaakcentowania powagi sytuacji komunikat okraszony zostaje kiwaniem małej,
płowej łepetyny, następnie bezceremonialnym wepchnięciem się w ramiona.
P(rz)ytulam Was zatem.
Mocno.
:*
Leśna, to Ty sobie zafundowałaś niezły przedświąteczny zapiernicz. Ja właściwie lubię się tak napracować przed świętami, potem tak wspaniale się wypoczywa. Ale w tym roku rzuciłam sobie samej wyzwanie, by jednak odpuścić, co nie było łatwe. A o takich świętach z dzieckiem wołającym: "Mama przytuli, Mamo, chodź!" marzę i czekam... Grzejcie się w tym świątecznym ciepełku i niech starczy go na cały rok.
OdpowiedzUsuńKapusta Ci śmierdzi?????? :>
OdpowiedzUsuńBooooosko u Was! Weź rzuć pasztetem!
Podobnie sobie wyobrażałam tegoroczne święta, mój syn jednakowoż ma zgoła inne potrzeby. Pierniczki/pierogi/uszka = zgniatanie na powrót w kulkę misternie wyciętych kształtów. Robiony po nocach przez matkę kalendarz adwentowy, żeby dzieć radochę miał = zerwanie go ze ściany i wytarcie nim podłogi w kuchni(takiej wiesz, przedświątecznej podłogi). Wspólne robienie ozdób choinkowych = porozrywanie kolorowych kartek i zrobienie z nich ładunku dla koparki (serdecznie rzygam ciężkim sprzętem budowlanym). W związku z tym wszystkie przygotowania ruszają dopiero gdy Leo zaśnie... a ja z pokorą mniejszą lub większą(zależy od stanu napełnienia mojego żołądka) układam sobie w głowie, że po prostu cieszy nas co innego. I ubieram tę choinkę sama.
Czuję się przytulona.
OdpowiedzUsuńPrzytulam i ja! :)
Wszystkiego dobrego dla Was na Święta.
Po Świętach też! :)
Przytulam i ja! I samych serdeczności Wam życzę. U nas histerie przy... regale z czekoladą :) Jestem nieugięta. Żebym potrafiła tak sobie odmówić słodkości, jak odmawiam ich Lilce :)
OdpowiedzUsuńDobrych Świąt dla Was. Pełnych miłości i radości. Niech się spełnią wszystkie marzenia. I o szczekającym,chińskim piesku, i te mamine...
Aaaaa Leśna!
OdpowiedzUsuńProdukcja (wszystkiego), fabryka (specjałów i specjalności :)) po prostu u Ciebie w domu. Chrystepan! Kocham Cię czytać, wieeesz? :)
W tym roku zrobiłam tylko 2 rodzaje ciast i ciasteczka migdałowe i myślałam, że sczeznę. A wstyd mi powinno być. Bo co to...?
Leśna, buzi :*
Bardzo pięknych Świąt Ci życzę! Wypoczynku, przy aromatycznej herbacie/kawie (winku?), w doborowym towarzystwie. :)
Laski! Kochane jesteście:*
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za wszystkie miłe słowa, życzenia i wirtualne przytulasy.
Przedświąteczny zapiernicz zaowocował takim spadkiem formy, że dopiero odtajałam;)
Dziewczyny, jak najlepszego 2017 roku! Niech wiatr wieje tylko w plecy:)))