piątek, 19 czerwca 2015

Życie splotem misternym tkane

Doświadczenie nie ma granic i nigdy nie jest kompletne; 
jest ogromnie wrażliwe, jest czymś w rodzaju pajęczej sieci 
utkanej z najlepszych nici umieszczonych w komorze świadomości, 
wyłapującej z powietrza każdą cząsteczkę.

Henry James
 ……………………………………………….............................................................................

Trzysta sześćdziesiąt pięć dni temu świat na chwilę zamarł.
Na milisekundę.
A potem ruszył na nowo z kopyta wraz z pierwszym ujrzeniem jej odbicia w chirurgicznej lampie rozjarzonej tuż nade mną.
Wraz z pierwszym zaczerpnięciem powietrza.
Zachłyśnięciem się życiem.
Wraz z przyłożeniem jej maleńkiego policzka do mojego. 
Wraz z odczutą ulgą na myśl, że mało brakowało, tak mało brakowało, by moje łzy nie były łzami szczęścia lecz rozdzierającego bólu.

Z trzystu sześćdziesięciu pięciu nitek utkana jest nasza sieć.

A przecież to dopiero początek...

[mryg]




 ……………………………………………….............................................................................

Codziennie poleruję wspomnienia na błysk.
Chucham ciepłym powietrzem, przecieram irchą, pieszczotliwie gładzę palcem.

Poród tak inny od tego, który sobie wymyśliłam i którego wizję pielęgnowałam w głowie.
Trudne pierwsze godziny.
Dni.
Tygodnie.
Miesiące.

Plan zajęć w naszej nowej szkole życia wypełniony licznymi lekcjami pokory.
Bez przerw i wakacji za to z gwarantowaną promocją do następnej klasy.
Bo inaczej się nie da - zdać musimy.
W tej szkole się nie repetuje.

Pierwsze miesiące znaczone są wylanymi łzami, rozczarowaniem swoją niemocą i nieudolnością na przemian z rozpierającą dumą i satysfakcją; częstym smutkiem przeplatanym z obezwładniającym uczuciem zaznanego szczęścia i bezustannym uczeniem się.
Uczeniem się jej i… nas samych.
Od nowa.
Bo i ja jestem już inna w tym nowym macierzyńskim upierzeniu, i O. też się zmienia.
Wszyscy ulegamy przeobrażeniu w Rodzinę.
Stajemy się nową, trzyosobową formą życia.

W trudnym do uchwycenia momencie pierwsze napędzone hormonalnym nawozem uczucia, biologicznie zaprogramowany instynkt, zakodowane w ludzkim organizmie naturalne przywiązanie do swojego potomstwa niepostrzeżenie przeistaczają się w najczystsze, wszechogarniające, wprawiające w bezustanne trzepotanie neuronów uczucie.
Nareszcie przyszło!
Zrodziło się z sumy codziennych doświadczeń, ewoluujących uczuć, cienkiej pępowiny biologicznej zależności przekształcającej się w emocjonalną linę okrętową.
Uczucie posypane jest drobinkami strachu.
O nią.

Ach...
Więc TO właśnie jest miłość do swojego dziecka...

……………………………………………….............................................................................

Mówią, że człowiek rodzi się raz.
Nieprawda.
Ja urodziłam się dwukrotnie.

Po raz pierwszy samotnie, na małomiasteczkowej porodówce, kwadrans przed północą.
Jako dziecko.

Po raz drugi – trzydzieści osiem lat i osiemnaście dni później, o 16.10.
Wraz z moim Dzieckiem.
Jako matka.

……………………………………………….............................................................................

[utkaliśmy wspólnie, Córko, na razie jeden rok.
pierwszy.
schowamy go dla Ciebie na dnie malowanej skrzyni.
opowiemy Ci kiedyś, jaki był,
jak bardzo nas zmienił...;
a niebawem sama zaczniesz dokładać tam kolejne,
okraszone własnymi wspomnieniami]

……………………………………………….............................................................................

Duniu, kochanie, miej dobre życie.
Najlepsze.


23 komentarze:

  1. Pięknie napisane <3
    To prawda, że dziecko zmienia nas i nasze życie, dla mnie to jest właśnie wspaniałe a jeszcze wspanialsze jest pokazywanie małemu człowieczkowi świata i cieszenie wraz z nim każdą pierdółką. :)

    Wszystkiego najlepszego Dusiu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scoto, dobrze prawisz o tym pokazywaniu świata i cieszeniu się drobiazgami. Dopiero przy dziecku okazuje się, że te pierdółki to wielkie rzeczy tak naprawdę. No bo czyż nie cieszyłam się jak głupek, gdy dziecko me nauczyło się zjadać z łyżeczki lub klaskać?;)

      Usuń
  2. Kochana, ten Wasz jubileusz to piekna okazja, zeby zostawic pierwszy (tak mi sie wydaje) komentarz. Czytam Cie juz spokojnie od kilku miesiecy. Wracam, bo snujesz cudownie ciepla opowiesc, taka, jakie lubie. Pisz dalej, prosze. A dla mamy i corki wszystkiego, co najlepsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama z córką dygają nóżką w podzięce! Mama dodatkowo spłoniła się na te miłe słowa i niniejszym zaprasza do częstego wpadania na kawkę do leśnej chaty:)
      Żółwico, a Ty gdzieś prowadzisz swój własny Dear Diary?

      Usuń
    2. A jest taki jeden, skryty przed swiatem od niedawna, ale jesli masz ochote zajrzec, to zapraszam! :-)

      Usuń
    3. Wpychać się bądź ukradkiem włazić oknem nie umiem i nie lubię, ale jeśli masz autentyczną ochotę uchylić drzwi, będę zaszczycona:)
      Adres mailowy widnieje na dole strony:)

      Usuń
    4. A niech to!:/ Żółwico, muszę Cię poprosić o podesłanie kluczyka na drugi adres: lesna7@gmail.com
      Z tamtym mam problem.

      Usuń
    5. Poszlo! Z autentyczna ochota!:-)

      Usuń
  3. Zdrowia i szczęśliwego życia Kochana Duniu!
    Przytulam Cię Mamo mocno!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze magicznie!
    Zatem magicznych urodzin dla Duni! Niech wszelkie niedogodności odejdą, złe moce odlecą.
    Bądź szczęśliwa, Duniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na miotle! Na miotle niech złe moce odlecą!
      Dunia prosiła, by wirtualnie uściskać ciotkę Juti w podzięce!:*

      Usuń
  5. Leśna, jak Ty pięknie piszesz! Jak pięknie kochasz. :)
    Mam wielki węzeł w gardle i brzuchu. Oczy rozsupłane ...

    Kochana Duniu wszystkiego najpiękniejszego! Zdrówka.
    Leśna, Tobie też wszystkiego naj :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śliwko, jak Ty pięknie komentujesz!:) I jak tu nie dziękować za tyle dobrych słów.
      Cmok, cmok:*

      Usuń
  6. Zagryzłam zęby, żeby się nie poryczeć.
    Sto lat, Duniu. Długiego, zdrowego, szczęśliwego życia.

    Czytając czuję, że tak bardzo Cię rozumiem.
    Codziennie zaskakuje mnie moc uczucia, radość w sercu, to, że nie tęsknię za niczym, nic nie chce, nie potrzebuję, tylko Ją chcę. To jest takie piękne, że aż straszne.

    Prawda, że cudowność macierzyństwa przeszła najśmielsze oczekiwania? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeszła, Pink, przeszła... W życiu sobie nie wyobrażałam, że macierzyństwo dostarczy mi TAKICH wrażeń...
      I też z ręką na sercu przyznaję - wciąż pamiętam, jakie fajne miałam życie kiedyś, ale... nie chciałabym do niego wracać. Obecna fajność jest tysiąckrotnie większa:)

      Usuń
  7. A nie mówiłam, że szykujesz nam wpis urodzinowy? Pięknie to ujęłaś kochana, łezka się w oku kręci...
    Życzę Wam wszystkiego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (damn phone) życzę Wam wszystkiego co najpiękniejsze, Mamo i Córko, bo to Wasze wspólne święto. Żeby słodycz przeważała nad goryczy (choć to ona pozwala nam docenić słodycz słodyczy). Ściskamy mocno :-*

      Usuń
    2. Kochana, święte słowa - bez goryczy nic bym nie wiedziała o słodyczy.
      Dziękujemy Ci obie za cudne życzenia:* Masz rację, to nasze wspólne święto. Nie sądziłam nigdy, że dzień urodzin własnego dziecka doprowadzać mnie będzie do totalnego migotania przedsionków;)

      Usuń
  8. O, matko z córką! (to ostatnio moje ulubione powiedzonko :-) )
    Życzę Wam samych takich wspaniałych roczków jak ten, i aby Wasza wzajemna Miłość tak cudnie kwitła, co by Leśna jeszcze więcej pięknych słów z siebie wylewała!
    :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko z synami!;) Dziękujemy po stokroć! I niech się Twoje życzenie spełni, niech się spełni...

      Usuń
  9. Wiesz, to niesamowite, ale dopiero teraz odkryłam, że między naszymi dziećmi są tylko dwa miesiące różnicy. Te dwa miesiące były wiecznością, gdy Ty już widziałaś swoje dwie kreski na teście. Potem ta wieczność się jeszcze bardziej wydłużyła, gdy Dunia przyszła na świat, a my jeszcze chodziliśmy w pakiecie. A teraz... jejku, jest zupełnie inaczej...

    Sto lat dla Duni!

    I skoro taka wiekopomna chwila nastała, to przy okazji ślę podziękowania dla Mamy Duni, za nieocenione wsparcie, które roztacza mi i innym Mamom w blogosferze.

    MMMMMWWWWAAAA :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Melka, że bałam się opublikować ten swój pierwszy wpis, w którym pisałam o pozytywnym teście..? Przykra była świadomość, że komuś żal piknie w sercu. Zresztą mam tak do dzisiaj za każdym razem gdy piszę o czymś, co dla innych może być źródłem rozczarowania, żalu... Anyway, bardzo się cieszyłam gdy okazało się, że spodziewasz się Franka i faktycznie magiczne jest, że między ta naszą blogową dziatwą są takie małe różnice wieku (dziwnie brzmi ta "różnica wieku" gdy myśli się o paro(nasto)miesięcznych berbeciach;)) Cieszę się, że jesteśmy w tej blogosferze nadal, z własnymi dziećmi u boku.:D

      Za ostatnie zdanie mocno Cię ściskam i mrugam gęsto, bo coś mi chyba wpadło do oka...:*

      Usuń