Mój dom – ten z czasów
gdy nosiłam tornister na plecach, rysowałam kredkami z żółtego kartonika z misiem, gumę Wrigley’s znałam z wystawki w Pewexie a na granatowym fartuszku z nylonu
agrafką przyczepiałam szkolną tarczę – ten dom świątecznie pachniał żywicą i świeżo
mieloną kawą w elektrycznym młynku rodem z ZSRR.
I świeżymi pomarańczami – trzema, góra
czterema sztukami wystanymi cierpliwie w wielogodzinnych kolejkach na gdyńskim bazarze.
[ot, cytrusowy
luksusowy akcent na tle PRLowskiej przaśności]
Mój dom w późniejszych
latach stracił zapach kawy z młynka zastępując go aromatem kawy parzonej w
ekspresie, dodatkowo zyskał woń kardamonu oraz suszonych cytryn i pomarańczy.
Niezależnie od ustroju,
nastroju, zasobności portfela, nazw miast, ludzi odchodzących, ludzi pojawiających się –
niezależnie od tego wszystkiego Święta zawsze miały dla mnie niesamowity,
bogaty zapach.
Jednak w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że brakuje mi w
nim jednego akcentu.
Zapachu małego dziecka.
Czasem trzeba czekać, by odnaleźć jakiś zapach.
Uczyłam się zatem czekania.
.
.
.
.
.
Aż wreszcie.
W tym roku świąteczna
aromatyczna kompozycja roztaczająca się w moim domu jest kompletna.
Idealna.
Niepowtarzalna dla innego
miejsca i innej rodziny.
Z ciepłym, mlecznym zapachem niemowlęcej skóry i miękkością jedwabistych włosków.
Tego unikalnego zestawu,
pełnego w swoim bukiecie aromatów, doznań i emocji, tego właśnie życzę tym z Was, które
wciąż odczuwają brak któregoś ze składników swojego małego prywatnego
Szczęścia.
Tym, którym Święta pachną
już tak, jak to sobie wymarzyły, życzę, by ów zapach roztaczał się stale.
Do tego, tak jak w
poprzednim roku w słoiczku, tak w tym roku w skrzynce [przybyło Was tutaj, dobre dusze, słoiczek okazał się zbyt mały!] dobre życzenia i życzliwe myśli leżakują już w
formie małych, zapisanych karteczek pośród ususzonych cytrusowych krążków,
orzechów i błyskotek.
Dobre słowa.
Dobre myśli.
Dobra energia.
Dla tych z dziećmi w
sercu, by ziściły im się marzenia i poczuły ciepło dotyku małej rączki.
Dla tych z dziećmi większymi i tymi mniejszymi; tych z niemowlętami i tymi dopiero
kandydatami na niemowlęta, które obecnie bujają sobie nóżką wśród motyli w
maminych brzuchach, by im te większe i mniejsze Szczęścia rosły zdrowo i
mądrze.
I przede wszystkim [wiem, że zrozumiecie to wyróżnienie w tej chwili] dla tej, która z Jednym w domu, a z Drugim w szpitalu,
by nadzieja jej nie gasła na to, że przyjdzie lepsze.
Niech te Święta rozleją
się wam ciepłem w sercach.
Leśna, to najpiękniejsze życzenia z jakimi miałam do czynienia od niepamiętnych czasów.
OdpowiedzUsuńPrzesyłamy ogrom ciepłych, pozytywnych emocji na Święta i cały Nowy Rok.
Wzruszyłaś mnie do łez Sister. I nic już nie umiem napisać, Ty napisałaś wszystko, co trzeba. Całuję
OdpowiedzUsuńDziękuję Kochana!!!! Życzenie się właśnie spełniło.
OdpowiedzUsuń:-*
Jak zwykle przepięknie!!!! - i ma moc! Spełniło się :)))
OdpowiedzUsuńPiekne zyczenia i w dodatku sie spelniaja! :)
OdpowiedzUsuńWesolych Swiat!
Najweselszych! :*
OdpowiedzUsuń:)))) pięknych Świąt
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszające... O czekaniu, nadziei i spełnieniu...
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno!