Ósmy miesiąc nadgryziony.
Zęby mocno wbite w 32. tydzień
(trzydziesty drugi! !???!przecież niedawno
byłam w raptem siódmym!...), spuchniętymi
nogami kręcę ósemki w powietrzu.
Dłonie niczym dobrze
wyrośnięte na drożdżach bułki, palce niczym spętane różowe serdele rodem z
PRL-owskiego mięsnego .
Gdybym cudem jakimś boskim
posiadała diamentami skrzące Kruki i Aparty, w te pędy trzeba by je z owych
spuchniętych buł usuwać, by uniknąć rozłupywania precjozów przez rosłego kowala
jakimś ciężkim narzędziem.
Siku osiem razy na
godzinę…
- I co, lżej teraz?- pyta O.
- Wielkiej różnicy to nie ma… - odpowiadam.
… gdyż ledwo opuszczam
toaletowe apartamenty, pęcherz ciśnie na nowo. Natychmiast.
Rano.
Leżę i
dotykając dłonią brzucha usiłuję wymóc na dziecinie, by przestała w końcu badać
czy „aby na pewno nie da już rady jeszcze bardziej się wyprężyć i rozprostować nóg w tym lokalu..?”
…no nie da się,
dziecko drogie. Jeśli jeszcze raz rozciągniesz mi tam swoje kopyta od żebra do
żebra, pępek mi eksploduje, skóra mi trzaśnie i będę musiała łatać ci dziury w
ścianach twego M1 zaprawą murarską…
Wizyta położnej.
- …to do naszego następnego spotkania niech pani
przemyśli sobie ten plan porodu.
Porodu??????????????!!
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mimo uporczywego
przymykania oczu na fakt, iż trzeba będzie jednak to dziecko urodzić nawet
pomimo wewnętrznego buntu w duszy i mglistych marzeń, by stało się to bez
mojego osobistego udziału oraz mimo niepewności co do tego, czy społeczeństwo
będzie domagać się różu czy błękitu do interpretacji zawartości
wózka, wertujemy księgi imion.
Ciężka to orka, gdy dwie
głowy to nie jedna a w obu lęgną się liczne skojarzenia wykluczające masę
potencjalnych imion z ostatniego etapu Ważnego Wyboru.
- Nie możemy pozostać przy Kijance? Przyzwyczaiłem się do tego
określenia.- rzecze zmaltretowany imiennymi poszukiwaniami O.
A wystarczyło zamknąć paszczę
i przewidzieć konsekwencje, gdy wiele miesięcy temu patrząc na rozmyty obraz
rozwijającego się płodu, zakrzyknęłam pełna zachwytu:
- Patrz! Toż nasze dziecko wygląda zupełnie jak kijanka!
Kijanka zatem z powodzeniem wklejona w domowy słownik nijak obecnie z wokabularza
nie chce dać się wydrzeć.
Ni wyskrobać żyletką.
Niechybnie przyjdzie nam ostatecznie nadać dziecku numer katalogowy bądź zwracać się doń
w trzeciej osobie, za przykład biorąc pielęgniarkę, która ostatnio dostąpiła zaszczytu wkłucia się w moją
żyłę.
- Niech siada. Nie ma skłonności do omdleń? Niech trzyma ten
wacik.
Otóż to, droga dziecino,
to jest wyjście!
- I niech natychmiast przestanie mnie kopać po
wątrobie, bo doniosę ojcu i ten nałoży karny szlaban zaraz po narodzinach!