wtorek, 7 stycznia 2014

Kwitnąca apatia


„Drugi trymestr ciąży. Senność została opanowana,  Twoja skóra promienieje. W drugim trymestrze większość kobiet rozkwita.”

Być może i któreś rozkwitają. Może trzeba być podlewaną jakimś specjalnym rodzajem płynnego nawozu..? „Senność została opanowana”? – ojej, naprawdę? Czyli to, co teraz przechodzę, to nic innego jak niezwykły przypływ energii, sił witalnych, chęci do życia i skoków z trampoliny..?
Trzeba przyznać zatem, że dosyć to męczące…




„Hormony pracują intensywnie i wpływają pozytywnie na wygląd i samopoczucie przyszłej mamy.”

Uhm... z pewnością.
Samopoczucie na poziomie dobrze wyżętej ścierki do podłogi. Szara twarz, spuchnięte łydki, koncentracja na poziomie minus osiemset.
Egzystencja spełza mi na usiłowaniach.
Usiłuję coś czytać – lektura raptem połowy strony wyżyma mi intelekt tak bardzo, że jedną książkę męczę już trzeci tydzień z rzędu, podczas gdy dawniej łykałam trzy naraz w cztery dni.
Usiłuję coś oglądać – odpuszczam po kwadransie z oczopląsem, maksymalnym stanem znudzenia i marzeniem o nieprzerwanej drzemce co najmniej do kwietnia.
Usiłuję coś ugotować – kulinarna inwencja ogranicza się do błyskotliwego pomysłu na obranie kartofli.
I co dalej..? co teraz dalej..?


Śpiączka tak doskwierająca za dnia nocami przeistacza się w upiorną bezsenność. Taką z leżeniem na wznak (dopóki, po ośmiu sekundach, noga nie zdrętwieje na amen) i beznadziejnym wpatrywaniem się w sufit. Tudzież w ścianę. (ożesz, w mordę jeża z tym drętwieniem kończyn!...) Tudzież w plecy O. miarowo oddychającego przez sen (szczęściarz!)

„Jak ręką odjął mijają poranne nudności i wymioty. Masz już też komfort psychiczny  już zdążyłaś przyzwyczaić się do myśli, że będziesz mamą.”

Jak ręką odjął”..? Do kogo więc z pismem reklamacyjnym? Chciałabym zaprzeczyć, stanowczo zaprotestować i… niechże ktoś mnie wyrwie z objęć porcelitowego mebla!!!
Co do komfortu zaś, na razie jedyny, jaki odczuwam, to ten, gdy przyjmuję pozycję horyzontalną.
Pod kocem naciągniętym pod nos.
Do żadnych myśli nie przywykłam, do żadnych mimo upływającego czasu się nie przyzwyczaiłam. No, chyba że w definicji „komfortu” zawiera się także pogubienie, spanikowanie i neurotyczne wizje.
Oraz ćmiący czerep z regularnością (nie)godną podziwu.
Nie ogarniam.
Jak to możliwe, że kiedykolwiek mogło mi się wydawać, że dam temu radę..?
Fatalne perspektywy.

I konstatacja równie fatalna wziąwszy pod uwagę istniejący stan rzeczy oraz jego nieodwracalność...



„Minęło ciągłe uczucie zmęczenia, przeciwnie - możesz teraz czuć przypływ energii, dzięki któremu będziesz mogła bez problemu pracować, a nawet szykować powoli dom na przyjęcie maleństwa, które ma się pojawić na świecie już za kilka miesięcy.”

Już. Za. Kilka. Miesięcy!!!??!!
Jeśli mam być bezgranicznie szczera, to nie mam najbledszego pojęcia od czego w ogóle zabrać się do roboty. 
Może jakaś lista? Spis rzeczy na początek?
Niestety.
Zgubiłam notes. Zgubiłam długopis. Zgubiłam głowę.

Prześladują mnie koszmarne sny – rodzę, ale jakieś ćwoki nie chcą nawet pokazać mi mojego własnego dziecka, o wydaniu mi go ze szpitala nawet nie wspominając.
Kot wyskakuje mi przez balkon i ginie na wieki.
Dom mam pełen obcych, ponurych typów o antypatycznych mordach.
Kłóci się ze mną rodzina i zostawia mnie samą na pastwę losu.

Zaiste, landrynkowe sny.
Zaiste, kwitnąca matka in spe.
Zaiste, różane tiule, fiołki i koronki...

Szkoda tylko, że w tym całym unurzaniu w pudrowym szczęściu i ciążowych oparach oczekiwania o drugiej w nocy stoję boso w ciemnej łazience. 
Na lodowatej podłodze.
Zimno, ponuro, przygnębiająco.
Słone dróżki wyżłobione na policzkach. Bez powodu. Albo i z całkiem jakiegoś konkretnego, ale aż strach drążyć głębiej i dokopywać się przyczyn, lepiej przyklepać i zasypać ziemią.

Mityczne hormony? Ciężko na żołądku? Niekorzystny biomet?

Niechże coś się odmieni, bom gotowa udusić poduszką samą siebie.





4 komentarze:

  1. Cóż... jakby to powiedzieć - każdy organizm jest inny, i każdy inaczej reaguje ;)
    widać jesteś wyjątkowo wyjątkowa :)
    ja jednak wierzę, że z każdym dniem będzie lepiej...
    może więc najlepiej po prostu przespać ten "przypływ energii"? ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ciążowy przypływ energii" jak na razie jest dla mnie wybitnym oksymoronem. Przespać go, powiadasz... Wykapany pomysł. Zdecydowanie do realizacji;-)
      Za wiarę w lepsze i dobre słowo po stokroć dziękuję!:)))

      Usuń
  2. Cholerka... strach się bać! Współczuję, ale mam nadzieję, że historia nieco przerysowana (jak ta słoniczka w falbankach, do tej pory się śmieję :-) ), czy może nie przerysowana...? Bo jak nie, to mimo, że ciąży zazdroszczę cholernie, to jednocześnie.... trochę nie zazdroszczę :-) Przytulam rzygowinkę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzygowinka ochoczo podsuwa się do przytulenia:) Jutro będzie lepiej, na pewno. Nie lubię tak skwierczeć, ale czasem trzeba upuścić pary, zanim się człowiek udusi. Powszechnie wszak wiadomo, że człowiek uduszony mało jest estetyczny wizualnie, zatem muszę się natychmiast posklejać do kupy:)

      Usuń