czwartek, 23 stycznia 2014

Zaiste, drogi Watsonie, rzecz to ohydna...

Bardzo sobie cenię tę naszą kameralną, ciepłą, empatyczną i wypełnioną po brzegi zwykłą ludzką życzliwością blogową drużynę. Kibicuję gorąco i tym wciąż walczącym, i tym, które wygrały, a także tym, które znalazły sobie inny sposób na macierzyńskie spełnienie.
Każda z nas, piszących kobiet, niesie z sobą swoją historię, lęki, próby, rozczarowania, nadzieje... Każda z nas przelewa na strony tych wirtualnych pamiętników niezliczone ilości najprawdziwszych, najskrytszych i najszczerszych myśli.
Szukamy wsparcia, ale też wzajemnie je sobie dajemy.
Telepatycznie przekazując ciepłe myśli, bezinteresownie życząc komuś dobrze, podtrzymując na duchu czy też zwyczajnie dzieląc cudzą radość - we własnych wpisach oraz komentarzach. Na własnym blogowym poletku oraz odwiedzając na wirtualnej kawce blogi zaprzyjaźnione.

Wylewamy z siebie najgłębsze, najbardziej autentyczne emocje.
Dzielimy się tym, co nas boli, ale też tym, co cieszy pomnażając w ten sposób doświadczane dobro.

Jesteśmy wobec siebie uczciwe.

Bardzo to cenne.
Bardzo poruszające.
Mnie osobiście daje niesamowite wsparcie, poczucie niezaprzeczalnej wspólnoty i zrozumienie, o które nieco trudniej w realnym świecie...


Dlatego krew mnie zalewa, gdy przychodzi mi zmierzyć się z ordynarną chałą.
Z fałszem.
Czyjąś nieuczciwością.
Bo ktoś w tej blogowej społeczności nie tylko bez wahania kradnie cudze emocje ubrane w konkretne słowa, ale też w zamian za swą "szczerość", zupełnie niezasłużenie, od nieświadomych tego łajdactwa kobiet doświadcza wsparcia i ich ogromnej życzliwości.

Ile z Was zabłądziło przypadkiem, bądź też po linkowej nitce z innego miejsca na blogowe wynurzenia niejakiej nn (alias J. - bo i pod takim pseudo reklamowała się owa dama ze swoim złodziejskim blogiem wrzucając iście spamerskie teksty o identycznej treści pod notkami wielu z Was)..?
Rzuciłam raz okiem. Ot, kolejna nieszczęsna, dotknięta niepłodnością kobieta.
Rzuciłam okiem po raz drugi. Hmm... Jakbym już to gdzieś czytała...






Wrażenie słuszne, bo faktyczną autorką tych słów była Promesa:







Trzeci rzut oka wyłowił inne literackie dzieło pani nn:







Jak się okazało, nękana przeróżnymi potransferowymi obawami nn uznała, że warto podłubać w internetowych dawniejszych wpisach i tak oto wydłubała sobie właściwy, pasujący jej fragment tu:







Czwarty rzut oka upewnił mnie w przekonaniu, że nn naprawdę nie stroni od grzebania w cudzych archiwach:






Tu oryginalny tekst, z którego pomysłowa nn zerżnęła wybrane fragmenty (tekst dzisiaj usunęła, jednak zdążyłam zrobić printscreen zanim owa literatka dorwała się do komputera):





No i piąty rzut oka, któremu towarzyszyło znane mi już uczucie "gdzieś widziałam już to samo...":





Pewnie, że widziałam, bo o tym strachu tak naprawdę pisała przecież ThePinkThink:







Wiecie co? Zabawiłam się w Sherlocka w spódnicy i czuję się, jakbym się po szyję utaplała w gównie. Domorosłe śledztwo ujawniłoby pewnie jeszcze parę innych grzechów "niepłodnej", ale żeby bawić się dalej gównem, należałoby mieć laboratoryjną maskę, skafander i klamerkę na nosie.
Bo złodziej śmierdzi jak skunks.

Kreatywna nn została przeze mnie zapytana w komentarzu pod dzisiaj skasowanym wpisem, czy słyszała o takim pojęciu jak plagiat i czy wie, że słowo to pochodzi z łacińskiego plagium, co oznacza kradzież.
Komentarze na jej blogu są oczywiście moderowane, zatem moje pytanie uleciało w internetowy kosmos.
nn w naprędce skleconej notce, wklejonej w miejsce skasowanej poprzedniej, poskarżyła się światu, że ów wypełniony jest zawistnymi ludźmi, którzy oceniają, oczerniają i w ogóle są złośliwymi mendami...
(miejmy nadzieję, że zdołała ułożyć te bolesne zdania bez konieczności przeklejania cudzych..)
...nn zaś to biedna, skrzywdzona przez los owieczka.
Owieczka, która nawet jeśli faktycznie przeżywa trudy życia z niepłodnością, to cynicznie i z  pełnym wyrachowaniem zżyna cudze słowa, zdania, teksty i umieszcza je na "swoim" blogu.

Żal mi tych życzliwych, Bogu ducha winnych i nieświadomych tego ogromnego cynizmu Komentujących.
Żal mi okradzionych ze swojej intelektualnej własności blogerek.

I jedno tylko pozostaje.

Niesmak.







19 komentarzy:

  1. O, ja podczytuję tego bloga.... I "lęk" oraz inne fragmenty wydały mi się znajome.. czyli słusznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja pierniczę (staram się nie przeklinać przy dziecku;) ! Widziałam te jej spamerskie komenty u niektórych z Was, ale jakoś nie poszłam po nitce. A tu proszę. Afera i żanua. Nie kapuję. O co tej osobie chodzi? Schizofrenia jakaś?

    OdpowiedzUsuń
  3. A więc jednak brnęła dalej... I jeszcze ten jej dzisiejszy wpis: Mam tego dość, to nie był dobry moment na bloga, tyle zawistnych ludzi wokół.... czy coś w tym stylu.
    Chyba jakiś problem jednak ma.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że warto dać nauczkę, więc dla tych z Was, które odnalazły tam fragmenty swoich wypowiedzi wklejam punkt z FAQ na blog.pl, gdzie nn urzęduje:
    http://www.blog.pl/pomoc/74 "Jeśli uważasz, iż na blogu znajdującym się w serwisie Blog.pl naruszono Twoje dobra osobiste, prosimy o przesłanie zgłoszenia, w którym należy podać możliwie najdokładniejszy opis zaistniałej sytuacji wraz z dokładnym adresem URL notki/komentarza o których sadzisz, że naruszają Twoje dobra osobiste.
    Zgłoszenie należy przesłać na adres pomoc@blog.pl"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgłosiłam.
      Nie puszczę tego płazem tej małej, żałosnej istocie.
      Źle trafiła.

      Usuń
    2. ...zgłosiłam i blog został zablokowany.

      Usuń
  5. Może ktoś już zgłosił nadużycie, bo jako autor wpisów zamiast "nn" wyświetla się obecnie "admin". Kit tam z tą złodziejską łajzą. Gorzej, że się toto dalej pałętać będzie po internecie i być może znów założy jakiegoś blogowidło ze łzawymi opowieściami naciągając ludzi na życzliwość i zaangażowanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zrzygać się można. Ludzie to są jednak porąbani. Jakiś czas temu Wyborcza opisywała historię "blogerki" chorej rzekomo na raka. Bawiła się emocjami ludzi przez ładne parę miesięcy. Żyła w fikcyjnym świecie, nawet ogoliła sobie głowę. Zbierano dla niej pieniądze na charytatywnym koncercie. Dno i wodorosty. Po co ludzie to robią? Szok.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale po cholere plagiatowac bloga? Ja rozumiem prace magisterska czy projekt architektoniczny, ale blog? Po co? Tym bardziej, ze temat wciaz jednak jest dosc niszowy, wiec nie ma opcji, ze ktos w koncu nie wychwyci podobienstw..

    ..poddaje sie, nie rozumiem pobudek, jako psychoterapeuta nie utrzymalabym rodziny..

    Wlasnie sobie otworzylam stronke.. I moze juz mi padlo na mozg, ale widze tez fragmenty ze swojego bloga.. jej wpis z 20 stycznia, lekko przerobiony, to moj wpis rowniez z 20 stycznia. wow.. pogrzebie glebiej..

    Dobra robota, Lesna! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejny paskudny blog. Niektórzy ludzie są jak wampiry - potrzebują zainteresowania, ciepła, współczucia. I zrobią wszystko, żeby je zdobyć.
    Czytałam już 4 blogi, prowadzone długo z prawdopodobnymi historiami (nie skopiowanymi notkami, tylko własnymi opisami badań, samopoczucia, diagnoz, strachu) osób udających umierających na raka. W końcu oszustwo wychodziło na jaw.
    Jakieś zbiórki pieniędzy były, ale niewielkie, nie chodziło o zarobek, tylko o ludzką troskę. Co trzeba mieć w głowie, żeby wklejać swoje łyse zdjęcia ze szpitala, z kroplówką, fałszować diagnozy....

    OdpowiedzUsuń
  9. @ madziusiolek – Racja, to absolutne dno. O tej „chorej”, o której wspomniałaś, też mi się o uszy obiło. I takie historie to dopiero totalny muł…

    @ Kasia – No niby tak, jest się jeszcze w stanie ogarnąć umysłem potencjalne powody splagiatowania czyjejś pracy naukowej, bo może taki jeden kretyn z drugim prezentując intelektualną mieliznę bądź też umysłowe lenistwo pierwszego sortu zwyczajnie nie jest w stanie czegokolwiek napisać samodzielnie… bez wątpienia wzbudza to obrzydzenie, ale przynajmniej daje się jakoś choć po części wytłumaczyć. Jednak w przypadku blogów i kopiowania cudzych tekstów poddaję się z wszelką socjologiczną analizą. Nie wiem czy do takich zachowań predysponują jakieś deficyty (potrzeba dowartościowania się? chęć doświadczenia czyjegoś współczucia za wszelką cenę?) czy może ewidentnie to kwestia chorego psychicznie łba. Naprawdę nie wiem.
    A z tym wykorzystaniem Twojego wpisu masz rację – nasza rozkoszna literatka przebiegle wykorzystała i Twoją notkę. Porównywałam oba te teksty. Dziewoja wysiliła się jednak w tym przypadku nieco bardziej i zamiast jak zwykle uskutecznić „kopiuj, wklej” tu coś obcięła, tam coś dodała, wymieniła jakiś przymiotnik na inny i, voila, wysmażyła tekścidło.

    @ Wężon – To chyba byłby dobry temat na co najmniej jakąś solidną rozprawkę psychologiczno-socjologiczną. Chętnie poczytałabym coś na temat motywów takich ludzi w wydaniu profesjonalisty, który podjąłby się rzetelnej analizy zjawiska. Chwilami odnoszę wrażenie, że takich fantastów-literatów w blogowym świecie coraz bardziej jak psów…

    OdpowiedzUsuń
  10. Zauważyłam też dużą inspirację blogiem od A do Z. Nie wiem brak mi słów ale chcę wierzyć, że ta dziewczyna naprawdę przeszła przez to wszystko i może tylko czasami brak jej włsnych słów aby to wszystko opisać. A może naiwna jestem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem naiwna. Podziwia inne babki i je kopiuje wprost, bo nie umie nazywac własnych myśli albo chociaż parafrazowac. Smutne.
      Melka

      Usuń
  11. Aaaaaale się wkurzyłam!
    Trafiłam na jej blog 10 minut wcześniej, zanim przeczytałam Twój post demaskujący plagiat. Od razu rzucił mi się w oczy fragment mojego własnego posta pt. Strach.
    WFT?
    Analfabetka czy co?
    Napisałam jej komentarz, którego na pewno nie opublikuje.

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja właśnie przed sekundą, dostałam od nn maila. Ktoś jeszcze? Mail oczywiście w tonie, że jesteśmy zawistne, a ona pokrzywdzona.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale po co tak? Nie rozumiem tego zupełnie. Dziwne to :((( I straaasznie głupie.

    OdpowiedzUsuń
  14. A to nieładnie, nieładnie....

    OdpowiedzUsuń