poniedziałek, 14 października 2013

Sensualnie


...widzę… mgłę jak mleko. I niewiele ponadto. Tam (machnięcie ręką w niesprecyzowaną dal przed sobą) jeszcze wczoraj była droga, dziś już jej nie ma. Niebo kolorystycznie zlewa się z ziemią tworząc mleczną zupę.

Mglisty surrealizm.

...słyszę… jednostajny szum sunących niewidzialną drogą aut, stukot trzęsącego się na niewidzialnych torach tramwaju, pokrzykiwanie jakiegoś choleryka (Jak pan jedziesz! Cholery można dostać!). Kot wyłudził po kwadransie sugestywnego tkwienia z nosem przy szybie przepustkę na balkon, dlatego też…

...czuję… przenikliwy chłód płynący do środka z zamglonej zewnętrznej rzeczywistości. Mam gołe stopy a nie pamiętam, gdzie położyłam skarpetki. Zziębniętymi palcami…

...dotykam… gorącego kubka z kawą. I głaszczę wychłodzone futro zwierza, który po kilku minutach wietrzenia się, uległ wreszcie czterem stopniom (potwierdzonym zaokiennym termometrem!) i potulnie wrócił do mieszkania.

 ...smakuję… landrynki. Niebiański smak truskawek ze śmietaną. Słodko, kremowo, owocowo... 

W oparach truskawkowego musu, z jeszcze nie do końca rozgrzanymi dłońmi, wciąż w dziwnym poczuciu surrealizmu  muszę wyjść w ten mglisty chłód.

Zatem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz