Niby można.
Można tylko czekać na
Szczęście.
Można czekać na to, co
będzie.
Przebierać niecierpliwie
nogami.
Nerwowo postukiwać palcem
w oparcie.
Patrzeć w okno
niewidzącym wzrokiem.
Wybiegać w przyszłość.
Po raz setny wyjmować
maleńkie ubranka, wygładzać fałdki dłonią, wyobrażać sobie własne dziecko z tym
żółtym zajączkiem na brzuszku obleczonym w bawełnianą materię.
Można szybko mrugać
rzęsami, by ukryć łzy jak grochy, które czają się tuż pod powieką na samą myśl
o żywym obrazie, jaki stanowić będą O. z naszym wyczekanym, upragnionym dzieckiem na rękach.
Na myśl o
tym, że serce mi chyba ze szczęścia pęknie, że właśnie tego chciałam, że przecież
nawzajem obdarzyliśmy się możliwością zostania rodzicami.
Niby można.
Można wybiegać do przodu.
Ale ryzykuje się wtedy zapomnieniem, że przecież to szczęście nie jest jedynie odroczoną w czasie kwestią
przyszłości.
Zatem można też Szczęście
przeżywać na bieżąco.
Już teraz.
W codzienności.
Z pełną świadomością.
Lokując jego źródło w
coraz większym ciężarze, który przed sobą dźwigam.
W zgadze, którą zwalczam.
W deficytach, które
zalepiam plasteliną z leków.
W troskliwości, której
doświadczam.
W uwadze mi poświęcanej.
W pomocy zewsząd.
W powtarzalności zdarzeń...
Jeśli skupię się tylko na
tym, co będzie, zagubię gdzieś to, co właśnie jest.
Nie chcę.
Trudy, z którymi się
zmagam, emocje, których doświadczam, czekanie, które stało się moim udziałem,
pogłębiająca się z każdym dniem świadomość zmian, huśtawka rozbujana od bieguna
rzeczy trywialnych po biegun rzeczy wzniosłych, uskrzydlających - to wszystko
przecież przeminie.
I już nie wróci.
Już nigdy nie będę
pierwszy raz w ciąży.
Już nigdy nie będę
patrzeć w lustro na swój rosnący brzuch z niedowierzaniem debiutantki.
Już nigdy nie będę
doświadczać tylu rzeczy ze świadomością, że idę tą ścieżką po raz pierwszy.
W żadnym momencie swojego
życia nie byłam tak bardzo świadoma Niepowtarzalności, jak jestem teraz, w
ciąży.
Gdzieś głęboko we mnie
drży jakaś struna oczekiwania na to, co dopiero przede mną - na ogrom emocji,
zdarzeń, doświadczeń.
Ale bezustannie trącam
też strunę teraźniejszości.
By nie zapomnieć, że to
tak samo ważne, jak to, na co czekam. Nie chcę, żeby wybrzmiała, ucichła
obrzucona nieuważnym, szybkim spojrzeniem.
Po lewej, w zakamarkach
pamięci mam ogromny magazyn tego, co już Było.
Po prawej, w pustych
szufladach, mnóstwo wolnego miejsca na to, co dopiero Będzie.
Pośrodku siedzi
uśmiechnięte to, co Jest.
Właśnie teraz.
Właśnie tutaj.
I gładzi się po okrągłym brzuchu.
Tak, wlasnie tak, dokladnie tak ma byc. Pieknie :)
OdpowiedzUsuńPięknie to napisałaś. Bo że mądrze to wiadomo;)
OdpowiedzUsuńI właśnie to TU i TERAZ złapałaś i zatrzymałaś na chwilę wieczną :)
OdpowiedzUsuń