piątek, 11 kwietnia 2014

Było. Jest. Będzie.



Niby można.
Można tylko czekać na Szczęście.
Można czekać na to, co będzie.
Przebierać niecierpliwie nogami.
Nerwowo postukiwać palcem w oparcie.
Patrzeć w okno niewidzącym wzrokiem.
Wybiegać w przyszłość.
Po raz setny wyjmować maleńkie ubranka, wygładzać fałdki dłonią, wyobrażać sobie własne dziecko z tym żółtym zajączkiem na brzuszku obleczonym w bawełnianą materię.
Można szybko mrugać rzęsami, by ukryć łzy jak grochy, które czają się tuż pod powieką na samą myśl o żywym obrazie, jaki stanowić będą O. z naszym wyczekanym, upragnionym dzieckiem na rękach. 
Na myśl o tym, że serce mi chyba ze szczęścia pęknie, że właśnie tego chciałam, że przecież nawzajem obdarzyliśmy się możliwością zostania rodzicami.
Niby można.
Można wybiegać do przodu.
Ale ryzykuje się wtedy zapomnieniem, że przecież to szczęście nie jest jedynie odroczoną w czasie kwestią przyszłości.

Zatem można też Szczęście przeżywać na bieżąco.
Już teraz.
W codzienności.
Z pełną świadomością.
Lokując jego źródło w coraz większym ciężarze, który przed sobą dźwigam.
W zgadze, którą zwalczam.
W deficytach, które zalepiam plasteliną z leków.
W troskliwości, której doświadczam.
W uwadze mi poświęcanej.
W pomocy zewsząd.
W powtarzalności zdarzeń...


Jeśli skupię się tylko na tym, co będzie, zagubię gdzieś to, co właśnie jest.
Nie chcę.
Trudy, z którymi się zmagam, emocje, których doświadczam, czekanie, które stało się moim udziałem, pogłębiająca się z każdym dniem świadomość zmian, huśtawka rozbujana od bieguna rzeczy trywialnych po biegun rzeczy wzniosłych, uskrzydlających - to wszystko przecież przeminie.
I już nie wróci.


 
Już nigdy nie będę pierwszy raz w ciąży.
Już nigdy nie będę patrzeć w lustro na swój rosnący brzuch z niedowierzaniem debiutantki.
Już nigdy nie będę doświadczać tylu rzeczy ze świadomością, że idę tą ścieżką po raz pierwszy.
W żadnym momencie swojego życia nie byłam tak bardzo świadoma Niepowtarzalności, jak jestem teraz, w ciąży.

Gdzieś głęboko we mnie drży jakaś struna oczekiwania na to, co dopiero przede mną - na ogrom emocji, zdarzeń, doświadczeń.
Ale bezustannie trącam też strunę teraźniejszości.
By nie zapomnieć, że to tak samo ważne, jak to, na co czekam. Nie chcę, żeby wybrzmiała, ucichła obrzucona nieuważnym, szybkim spojrzeniem.

Po lewej, w zakamarkach pamięci mam ogromny magazyn tego, co już Było.
Po prawej, w pustych szufladach, mnóstwo wolnego miejsca na to, co dopiero Będzie.
Pośrodku siedzi uśmiechnięte to, co Jest.
Właśnie teraz.
Właśnie tutaj.

I gładzi się po okrągłym brzuchu.

3 komentarze:

  1. Tak, wlasnie tak, dokladnie tak ma byc. Pieknie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie to napisałaś. Bo że mądrze to wiadomo;)

    OdpowiedzUsuń
  3. I właśnie to TU i TERAZ złapałaś i zatrzymałaś na chwilę wieczną :)

    OdpowiedzUsuń