piątek, 20 listopada 2015

À propos

Sięgnąwszy po trofeum w postaci pasa mistrzyni w dyscyplinie poruszania się poprzez ciągnięcie chudych pośladków po podłodze (technika ta zwana dżdżownicą zapewnia permanentny błysk podłogowym panelom [rozwiązanie godne polecenia wszystkim matkom-pedantkom]), postanowiła osiągnąć wyższy poziom motorycznego wtajemniczenia i stanęła  przy kanapie w celu kurczowego przytrzymywania się siedziska i przemieszczania się przez dostawianie stopy do stopy. 
Aż się skończy kanapa.
Tam, gdzie się kończy kanapa, przypadkiem zaczyna się krzesło. 
Też niezłe jeśli planuje się zaciskać paluszki na jego oparciu i tym samym utrzymywać względnie poprawne baletowe coupé.
Dobrnięcie do krawędzi krzesła niechybnie oznacza deficyt mebli w zasięgu ręki. 
Cóż, pozostaje szukać pomocy w drzwiach balkonowych tęsknie przywierając do nich nosem.



Z kolei na balkonowej szybie dzień w dzień od nowa powstaje kolaż abstrakcyjny .
Kolaż wykonany masłem starannie startym z porannej bułki.

- Mjam, mjam  – rzecze Dunia oblizując się na poparcie swych słów.
………………………………………………………………………………………………………


À propos kulinariów.



Zaiste, warto czytać etykiety.
………………………………………………………………………………………………………

- Titamy? – pyta Dunia podpełzając do mnie.

- Dobrze, Duniu, poczytamy – odpowiadam uradowana, że dziewczyna tak szybko połknęła czytelniczego bakcyla.

Po dwóch miesiącach mordowania historii nieszczęsnego króliczka, który [pewnie w tłumie w Auchan podczas kupowania pieczywa] zgubił się swej nieprzytomnej rodzicielce, po pięciu tygodniach śledzenia z wypiekami na Duńczynych pyzach losów pana Maluśkiewicza [taa… Tuwim też ośliniony i wymemłany na rogach…], przyszła kolej na siedem tygodni [a licznik wciąż bije] z Księgą Dźwięków.



Strasznie zmolestowaną, przyznać się trzeba.
Małoletnia wielbicielka słowa pisanego wgryza się bowiem w literaturę dolnymi i górnymi czwórkami z trójkami.

Nad wyraz skutecznie.


Teraz już rozumiecie czemu duch robi uuuuu...?

……………………………………………………………………………………………………

À propos literatury.

- Piernikowy ludzik buduje swą chatkę i... i... i ma kredyt we frankach! – czyta na głos Duni jej ojciec wprowadzając gładko luźne wtręty finansowe w czytaną treść.


Wiedza o społeczeństwie w domowym planie lekcyjnym.
Plus podstawy rzemiosła budowlanego.

12 komentarzy:

  1. Boże, za co się temu biednemu duchowi dostało? :)
    No popatrz, a u nas Księga dźwięków nawet 7 dni nie była na topie, za to niezmiennie od kilku miesięcy trwa szał na Ulicę Czereśniową. I to koniecznie część letnią.
    No nie wyczujesz gadów.

    Gratulacje poziomu wyższego!

    PS A może jakieś spotkanko? Dziewczyny? Pomyślcie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juti, duch musiał mieć sporo za uszami. Mysz też. Ja tam nie wiem, to sprawy między duchem, myszą a Duńką. Nie wtrancam się;)
      Za gratulacje dziękujemy! I drepczemy dalej:)

      PS Idea w dechę:) Tyle że najwcześniej w nowym roku kalendarzowym. Się pomyśli:) :*

      Usuń
  2. Ależ się Ciebie czyta super ! Dunia fajowa dziewczynka wie co chce. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, Iskro komplementująca (dziękuję, dziękuję:D), co jak co, ale zgrzeszyłabym mówiąc, że moja córka to zwiędła mimoza. Wie, dziewczyna, czego chce i wie także, jak to wyegzekwować nawet od najbardziej opornych jednostek;)

      Usuń
  3. Noooooo matka...tylko patrzeć a się, za przeproszeniem, puści ;)
    Czy ślimak, który elegancko porusza czułkami tez oberwał z zęba czy Dunia w swej łaskawości go oszczędziła? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bajko, z tego co ostatnio podglądałam (a podglądam kilkanaście razy na dobę:P), Dunia nie miała na pieńku ze ślimakiem, zatem cały zdrów niebożątko i wciąż macha tymi swoimi czułkami. Do czasu zapewne, do czasu;)

      Usuń
  4. Księga dźwięków!!! Brzmi szałowo :-) Czupurom na pewno się spodoba, bo kochają wszystkie dźwięki (na nieszczęście matki). Co to za księga i gdzie ją zakupię?
    Buziaki dla Duni!
    Leśna, pisz do nas częściej :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Promesa, o Księdze pisała kiedyś pani kierowniczka Juti;)
      O, tutaj: http://www.myczytamy.pl/2014/09/18-ksiega-dzwiekow.html
      Ja właśnie po lekturze tego wpisu nabyłam książkę i to był jeden z najlepszych zakupów, jakie zrobiłam dla Duni. Ona tę książkę (dosłownie) pożera. Co zresztą widać na fotkach;) A tak poważnie - Księga jest cudowna, dzieciak faszerowany takim mnóstwem onomatopei po jakimś czasie produkuje tyle wyrazów dźwiękonaśladowczych, że cała rodzina ma ubaw po pachy. Nie zastanawiaj się, kupuj książkę. Czupury na bank będą zachwycone.

      Usuń
  5. O! Mamy tę samą książeczkę! Dostał Koszał na 1 urodziny. Jeden minus - dość szybko się rozpadła od częstego "titania". Pozdro dla młodej pannicy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po wielu (mało skutecznych) akcjach sklejania i ratowania rozpadającej się literatury doszłam do odkrywczego wniosku, że książki dla maluchów powinno wytwarzać się z kawałków litego drewna. Albo nawet z arkuszy ciętej blachy;)
      Pozdro back dla Koszałka!

      Usuń
  6. 'titanie' rządzi! Ach jak ja kocham te chwile, gdy siadam na dywanie, a mała pupa Klopsa pcha się żeby usiąść z książeczką między moimi nogami. Już on by Wam pokazał, jak przeogromny jest wieloryb! :-) buziaki miłe panie :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, szkoda, że demonstracja gabarytów wieloryba nas ominęła, ale może jeszcze kiedyś to się nadrobi:)
      My też lubimy mościć zadki na podłodze do "titania" :D:*

      Usuń