Dziecię postanowiło nie
szokować publiczności ponadstandardową ilością kończyn oraz palców. Definitywnie i nieodwołalnie stwierdzono
dwie łapki, dwie długie nogi (jeśli kluje się z
Ciebie kobietka i będziesz miała te nogi po pachy, zamierzasz wyrywać facetów
dorabiając się halluksów na niebotycznych szpilkach?...), żołądek oraz dwie nerki (już
chłodzę piwo w lodówce – chlapniemy sobie, drogie dziecko, za kilkanaście lat testując owe brand new
organy).
Nigdy wcześniej nie przypuściłabym, że do takiego stanu absolutnego upojenia szczęściem doprowadza oglądanie rozmazanego pęcherza moczowego i innych narządów małego człowieka...
Jak przystało na potomka
ludzi hardych i upartych, dziecina w nosie mając zniecierpliwione syczenie operatorki
kombajnu zwanego ultrasonografem postanowiła w czasie podglądania niewzruszenie
prowadzić osobisty trening fizyczny. Widać nieważne, że co niektórzy mieli
szczery zamiar na spokojnie obmierzyć to i owo ekierką i zakreślić obwód
ołówkiem – praca nad kondycją najwyraźniej wre od samego początku i przyszły
entuzjasta lekcji wf-u w szkole z byle powodu nie będzie jej przerywać.
Dzisiejszy seans w
zaciszu pracowni usg upewnił mnie w melancholijnym przeczuciu, iż krew z krwi
mojej gorąca i słodki aniołek w tiulach i pudrach z tego nie będzie… Wierciło to się i kręciło jakby je osa w
dupinę żądliła, a machając ręką mój mały Lokator ćwiczył iście królewskie pozdrawianie
zebranego na audiencji towarzystwa (jakby tak
dziecinę oblec w żółty wytworny kostium, a na łepetynę nałożyć kapelusz, wyszłaby druga
Elżbieta z Windsorów łaskawie unosząca dłoń na użytek falującego w ekstazie
tłumu…)
Generalnie odetchnęłam.
Wydechem w ramach
odczutej ulgi zdmuchnęłam lekarzowi dokumentację ze stołu.
Gdyby stały na nim
ciężkie kryształy, też by zleciały z hukiem na marmury.
Na razie, póki co (tfu! tfu! dawać mi tu niemalowany stół!) żadne parametry nie wpędzają w bezsenność, następca
tronu rośnie jakby go ktoś nawoził i podlewał z konewki , a matka – no cóż –
cicho tylko jęknie, że nadal bawi świat seledynowym od mdłości obliczem, że jej
organizm nawet banalnej herbaty nie chce już przyjmować, zraszając earl greyem
łazienkową porcelanę, że chciałaby, by jak dawniej łeb ją bolał co najwyżej przez
kwadrans, zanim zamordowany dowolnym środkiem przeciwbólowym znikał na długie
tygodnie, a nie przybierał postać dwudziestogodzinnego tępego bólu czerepu, i
że życzyłaby sobie, by nie padała na łóżko z wycieńczenia tuż po umyciu zębów,
jakby owa czynność stanowiła najbardziej drenującą z sił formę aktywności u
człowieka.
Jestem coraz bardziej półżywa i obawiam się,
że optymistyczne zapewnienia płynące z wszelkich ciążowych portali w stylu:„(…) w 12. tygodniu poczujesz się lepiej,
mdłości zaczną ustępować, senność powoli będzie mijać.” mogę sobie… tego, no…
wetknąć.
Dwunasty przeleciał niczym sen złoty, rozkręcił się już trzynasty, a
obiecanej poprawy ni hu hu.
Well…
Trudno.
Zewrę pośladki, zacisnę
zębiszcza i jakoś wytrzymam.
Teraz byle do wyników
utoczonej dziś genetykom krwi. Oby ich robocie towarzyszył ziew od zawiasu do zawiasu i wniosek, że "ale nuda, panie, wszystko w normie...co za banał...".
Odkrywam bowiem nieposkromiony pociąg do banału, książkowego przebiegu i wzorcowego trzymania się wytycznych w podręcznikach.
Amen.
Leśna! Jeśli mogę być zupełnie szczera - a mogę :-))))) - to normalnie nie wiem jak komentować Twoje wpisy. Bardzo mi się zawsze podobają i bardzo Ci zazdroszczę - ciąży to w ogóle, ale również, że cyknęliście naturalsa :-) Też bym chciała! Obojętne czy naturalsa czy invitrusia.... Tak czy inaczej cieszę siè Twoim szczęściem! :-*
OdpowiedzUsuń"Jeśli mogę być zupełnie szczera - a mogę :-)))))" - oklaski dla tej pani za rozłożenie mnie na łopatki!;-)))
UsuńPromesa, gdyby ciążą można było zarażać drogą kropelkową, bodaj nasmarkałabym Ci do talerza z zupą;) Bardzo, naprawdę BARDZO bym chciała, żeby każda z was, kochane kobitki, które wciąż czekacie, wreszcie się doczekała tego małego kosmity w trzewiach. Często o tym rozmyślam mając cichą nadzieję, że dobre myśli w kierunku innych nie giną gdzieś we wszechświecie tylko prowokują to wyczekane szczęście do ujawnienia się.
Ściskam Cię mocno:* I dziękuję i za tę szczerość i za życzliwość!
Zlałam się ze śmiechu do łóżka (no dobra, "prawie") :)))))))
Usuń"Cyknąć naturalsa"?
Aaaaaaaaaaahahahahahahhahah! :) You made my day :)
Sama widzisz, niby mały człowieczek w pierwszych tygodniach prenatalnej egzystencji a już mu ciotka Promesa machnęła pseudonim roboczy;-)
UsuńAMEN po raz drugi.
OdpowiedzUsuń"Cyknąć naturalsa" no ja też zawiszczę :))) to jest dopiero CUD!!!
Czekamy na pozytywne wyniki utoczonej krwi! Serwus!
Sama wciąż nie rozumiem, jak to się stało, że dało radę naturalnie. Ot, wielka tajemnica. I faktycznie - CUD:)
UsuńO, widzę, że u Ciebie się udało:) Super to opisałaś i bardzo się cieszę, że wszystko w normie! A te wymioty - czy nie myślałaś o jakiś lekach anty? Wiem, że istnieje coś, co lekarze przepisują kobietom w ciąży, żeby nie doszło do wycieńczenia organizmu w związku z wymiotami.
OdpowiedzUsuńIsa, właśnie doczołgałam się do domu z wizyty, której leitmotivem było moje notoryczne padanie w objęcia muszli klozetowej. Pora najwyższa na coś anty, bo inaczej Święta spędzę na oddziale podpięta pod kroplówkę. Mam przepisany Torecan, ale jak czytam, że skutkiem ubocznym mogą być uporczywe migreny to dochodzę do wniosku, że przy moich obecnych bólach głowy, łeb mi już po prostu odpadnie i potoczy się pod szafę...
UsuńMogą, ale nie muszą:) Może akurat okaże się mniejszym złem ten lek?
UsuńTorecan (ja miałam chyba w czopkach) albo Diphergan (syrop) bez obaw. Po Dipherganie można być sennym (działa jak te wszystkie na lokomocyjną).
UsuńNaturalsa to nawet nie mam siły zazdrościć, bo byłam bez szans, ale pomarzyć można...
OdpowiedzUsuńKobieto, a bierzesz progesteron jakiś? Bo jeśli tak, to on może nasilać mdłości i pewnie nieco Ci ulży, jak polecą odstawić.
HCG już powoli spada, a koło 18 tygodnia będzie dużo niższe i powinno się poprawić....
Od 5. tygodnia w mojej diecie honorowe miejsce zajmował duphaston - aż do wczoraj. Łudzę się, że to on był sprawcą i tych migren (znajoma lekarka twierdzi, że nadmiar progesteronu prowadzi do obrzęku mózgu, czyli bólu głowy w konsekwencji) i tych wymiotów. Do tego najwyraźniej Prenatal Complex z imbirem, który obrósł już mitem, zamiast hamować, nasila wymioty - pora zmienić piguły.
UsuńMoże być tak jak pisze Juti, ale ja bym nie odstawiała jeszcze progesteronu. Nie wiem co bierzesz i ile, ale luteina dowcipna omija układ pokarmowy i może przyniesie Ci ulgę. Ja musiałam zmienić na dupka ponieważ dowcipna na dłużej spowodowała u mnie reakcję alergiczną. Jedz migdały rano i staraj się jeść częściej a mniejsze porcje. To pomaga. Ja miałam to szczęście, że wymiotowałam tylko kilka razy od początku ciąży, ale mdłości miałam i nawet do tej pory czasami rano czuję się źle. Musisz to wszystko wytrzymać po to by potem cieszyć się pięknym długonogim bobaskiem;)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie sugeruję odstawiania, sama łykałam i aplikowałam dość długo. W podtrzymywanie ciąży progesteronem specjalnie nie wierzę, ale on przy okazji lekko skurcze hamuje i człowiek jest ogólnie spokojniejszy.
UsuńAle faktycznie mdłości mi nieco zelżały w obu ciążach, gdy kończyłam/zmniejszałam dawkę. Może więc to to?
Mnie nieco mierzi fakt, że lekarze wykazują się swoistym instynktem małego eksperymentatora i ordynują leki oraz witaminowe suplementy "na wszelki wypadek" bez dokładnych badań, które jednoznacznie wskazywałyby na taką konieczność. W gruncie rzeczy nie wiem, czy faktycznie była u mnie potrzeba faszerowania się duphastonem przez 7 bitych tygodni, tak samo jak nie wiem czy rzeczywiście tak na oślep muszę wpychać w siebie witaminowe kompleksy - wyniki mam dobre, żadnych deficytów, a jednak branie prochów zlecone... Taka "profilaktyka" lekarska mocno średnio mi się podoba. To filozofia w stylu "Utuczmy pacjenta pigułami, trudno, najwyżej się zerzyga po pachy"...
UsuńWiesz co, chyba nie wszyscy, mój dr np. nie przepada za witaminami. Tzn. powiedział, że jak bardzo chcę, to mogę brać, ale niekoniecznie. Ja akurat biorę, bo ze względu na ograniczoną mocno dietę (choruję), pozbawiam się wielu witamin.
UsuńPowiem więcej - mój dr ma nawet w nosie kwas foliowy :) Powiedział, że jego popularność oparto na jakimś tam jednym badaniu amerykańskim, a inne pokazały brak związku z wadami cewy nerwowej. Zatem jego zdaniem nie trzeba. Ale ja tradycyjnie brałam ;)
No proszę, lekarz, który ma szare komórki i nie zawaha się ich użyć;-) Podoba mi się. Muszę chyba mieć już spaczoną opinię o znachorach, bo albo trafiam na olewusów, którzy co najwyżej zaordynowaliby wodę z cytryną na urwaną nogę i zapalenie opon mózgowych, albo na takich, którym leki wysypują się hurtem z kieszeni fartucha...
UsuńTo i do ciebie dotarłam :D
OdpowiedzUsuńJuż rozwijam czerwony dywan. Kawioru, szampana..? ;-)
UsuńJak szaleć, to szaleć! I kawior i szampan - poużywam sobie bo od stycznia mam nadzieję, że nie będzie mi wolno ;)
UsuńTo w takim razie już zaczynam mocno trzymać kciuki :D
UsuńI polewam szampana (ukradkiem wąchając szyjkę od butelki i zlizując dwie mikrokrople;-)
cieszy mnie, że z potomkiem wszystko w normie. i trzymam kciukasy za następne wyniki. co do dyskusji o przyjmowaniu róznych tam takich - ja suplementy również łykałam całą ciążę i łykam nadal, ale wiadomo powszechnie, że te suplementy mają bardzo niską przyswajalność i w zasadzie to szkoda kasy na to. no, ale bądź tu mądry, człowiek słucha lekarzy, woli dmuchać na zimne. życzę ustąpienia mdłości i migren... i wesołych świąt!
OdpowiedzUsuńWierz mi, jak się dzień w dzień zwisa głową w dół dokonując zwrotu dowolnego posiłku, przychodzi taka chwila, że na lekarzy zaczyna się już warczeć. Ja zaraz zacznę. I zacznę żądać dowodów w postaci marnych wyników badań jako podstawy do ordynowania leków. Nie czytałam jak dotąd o ciążowym etapie buntu, ale najwyraźniej go przechodzę. Dopuszczam myśl, że być może pioniersko;)
UsuńWam też wesołych!:)