wtorek, 3 grudnia 2013

Duodecim


No to hop - odpalamy dwunastotygodniową świeczkę na ciążowym torcie.
Wszystkie uciechy i atrakcje pierwszego trymestru wciąż (niestety) aktualne. 
Kot wytrwale pracuje nad odciskiem swojego tyłka na moim brzuchu, potężna śpiączka przerywana jest nieznacznymi i krótkotrwałymi okresami względnej aktywności, która co najwyżej pozwala mi zawlec ospałe ciało do sklepu/szewca/fryzjera* (*niepotrzebne skreślić), by następnie paść teatralnie na kanapę w pozie umarłam, nie powstanę.

Ulubione dotąd dreptanie po kuchni i mieszanie w garach tak jakby straciło na swojej atrakcyjności. Snuję się ociężale od kuchenki do blatu, po drodze zahaczając o lodówkę, z której miąsko wydobyte w celach obiadowej obróbki termicznej co i raz okazuje się wonieć nieakceptowalnym fetorem, w wyniku czego dania przewidziane dla nas obojga przychodzi chłopu  spożywać indywidualnie, racząc się tym samym repertuarem kulinarnym co najmniej trzy dni z rzędu. 

Do miana favourites pretendują ostatnio jabłka. Jednakże, by społeczeństwu nie było zbyt łatwo, z gatunku „rubin” li jedynie. Inne są niejadalne, obrzydliwe i w ogóle trujące.

Co jakiś czas przeczyszczam swoje puncta lacrimalia zapewniając sobie i O. wątpliwej jakości rozrywkę. Ostatnio piosenką dnia jest zasmarkane zawodzenie ”Badanie genetyczne już w przyszłym tygodniu!”. Utwór ten wybił się na pierwszą lokatę domowej listy przebojów i co najmniej przez tydzień jeszcze okupować będzie pozycję lidera.

W nielicznych momentach niespędzanych w pozycji horyzontalnej na własnej kanapie, wlokę nogę za nogą wycierając lokalne trotuary (ludzie zwykli zwać to „spacerowaniem” aczkolwiek nie wiem, czy żółwie tempo i seledynowe oblicze od nadchodzących fal mdłości czynią ze mnie godnego tego miana „spacerowicza”…).
Podczas wczorajszego wycierania natrafiłam na wehikuł jakiegoś uroczego dżentelmena, któremu zdecydowanie przydałaby się natychmiastowa wizyta u okulisty.
Ja zaś gorzko żałowałam, iż na szlifowanie miejskiego bruku nie wybrałam się z wielkim gwoździem w ręku. 
Albo nawet dwoma.
I śrubokrętem.



Tak.
Przyznaję się. 
Jestem obywatelską mendą i zadzwoniłam pod trzycyfrowy numer, by wymienić poglądy i uprzejmości z kimś ze straży miejskiej. Miła pani przyjęła moje pozdrowienia, zapewniła mnie o równie ciepłym uczuciu ze swojej strony i obiecała, że niezwłocznie wyśle panów, którzy zechcą po bratersku wyściskać także przeuroczego właściciela malowniczo dekorującego środek chodnika pojazdu. 
Panowie najwyraźniej jednak najpierw poszukiwali po okolicznych kwiaciarniach odpowiedniego do rangi uprzejmości okazałego bukietu, gdyż po półtorej godzinie od naszej miłej pogawędki auto jak stało wcześniej, tak stało dalej, społeczeństwo zaś karnie obchodziło je wyłażąc na ulicę.

Marzenie o śrubokręcie w torebce w ramach stałego jej wyposażenia ugruntowało się we mnie na dobre.

Albo przynajmniej - tak na początek - zainstaluję w niej sobie ostre nożyczki…






6 komentarzy:

  1. Oj, Leśna Leśna, przynajmniej humor Ci się nie zmienił. Mogłaś Panu ozdobić samochód tym co miałaś przy sobie, a właściwie w sobie. Dać upust mdłościom. ;)

    Kiedyś też taki samochód spotkałam i też zadzwoniłam, bo z wózkiem musiałam wyjść na bardzo ruchliwą ulicę. I nawet poczekałam trochę, aż facet odjechał. Oczywiście zanim straż dotarła. A jak samochody stoją w nieprzeszkadzającym miejscu, tylko 5 minut bez opłaty to się od raz znajdują strażnicy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiłabym panu ozdobny szlaczek na karoserii, ale upust dałam kilka minut wcześniej w innym lokalu i chwilowo zabrakło towaru do ozdabiania;-)
      Jestem pewna, że gdyby ów kierowca był jakimś poczciwiną, który zaparkował na chwilę w poprzek, bo przywiózł zniedołężniałą babcię i musiał ją troskliwie podprowadzić pod drzwi, to bojowi strażnicy miejscy znaleźliby się z trymiga z bloczkiem mandatowym w zębach. Ale gdy prawo naruszają ewidentne jełopy, na przedstawicieli owego prawa można czekać do ukichanej śmierci...

      Usuń
  2. No to gratulacje z okazji 12 tygodnia :) A co do atrakcji ciążowych, w końcu miną... U mnie w 1. ciąży dopiero po 18 tygodniu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juti! Na Jowisza! Po osiemnastym?! Pocieszasz, czy straszysz? :P

      Usuń
    2. To w ramach pocieszenia, w tej ciąży minęły po 12 ;)

      Usuń
  3. hahhaha...klucz by wystarczył ;> zwykły, mieszkaniowy ;> ;)

    OdpowiedzUsuń