sobota, 26 sierpnia 2017

Opary


- Mogę zabrać pieska? - pyta Dunia tuż przed wyjściem z domu do sklepu.
- Nooo... możesz, ale pamiętaj, że jak wczoraj go wzięłaś, to po jakimś czasie marudziłaś, że cię ręce bolą, że ci ciężko.
- A czemu było mi ciężko?
- Bo zadziałało prawo ciążenia. - wtrąca na to O. - Na twoje ręce oddziaływał ciężar pieska, a ciężar pieska to przyspieszenie ziemskie które wynosi 9,87 m/s do kwadratu pomnożone przez masę pieska. Zaś co do  masy to jest to miara ilości materii. - uzupełnił O. w ramach wyjaśnień końcowych.

Dunia wydała się ze wszech miar usatysfakcjonowana.
Wnoszę powyższe z braku dodatkowo zadanych kwestii do rozwikłania.

[matka ów wywód podziwia, jako że matka nie pojęła przemowy od mniej więcej 'Na twoje ręce...' po '...ilość materii']

Żyjemy bowiem, widzicie, w oparach pytań.
Żyjemy w oparach pytań sprzężonych ze zrodzonym w rodzicielskich trzewiach imperatywem natychmiastowych odpowiedzi.
Pytań jest pierdyliard, odpowiedzi zaś pierdyliard sto tysięcy dziewięć.
Jako że każde pytanie generuje odpowiedź, odpowiedź natomiast jest w stanie wykrzesać natychmiastowe pytanie z puli dodatkowych, to z kolei prowokuje bujne odpowiedzi na najbardziej nawet podstawowe pytania egzystencjalne.

[- Osa wleciała, wołaj tatę. - rzucam na wpół histerycznie znad stołu pośrodku śniadania.
- A co żeby nie było? - kontruje mi filozoficznie córka, konsekwentnie usiłująca dociec praprzyczyn wszelkich przedwsięwzięć zanim podejmie jakąkolwiek aktywność werbalno-fizyczną]

Jako rzekłam, żyjemy w oparach.

Czasami w oparach absurdu.
Bywa, że w oparach rodem z filmów Staszka Barei.

- Poproszę keczup! - domaga się Dunia. - Uuu... musiu, a co to jest..? - przeprowadza następnie drobiazgową analizę moja córka dziobiąc widelcem kawałek wysmażonego na złoto kurczka. - Pomidor?! - Wykrzykuje z wyrazem najwyższego zdegustowania. I odsuwa ów na bok. Jak najdalej od siebie, odpowiednio krzywiąc usta i marszcząc czoło.
- Nie lubię. - oznajmia wówczas światu małoletnia malkontentka z kurczakiem skażonym pomidorem na pół kilometra od siebie.

Keczup - yummy, yummy in my tummy.
Pomidor - I no like.

Acha.
Hmm.

---------------

Opary bywają  mocno, MOCNO niekonsekwentne.

- Musiu, nie chcę, żebyś chodziła do kuchni - oznajmia mi moje dziecko mniej więcej w co drugi wieczór.

Rytuał.
Odkładam do wyra, buźka w czółko, samoloty (czyt. kręcenie potomkinią niemal do zerzygu tuż przed desantem do łóżka), odpalanie kolorowych lampek na tzw. wieczorne smutki, przytulanie, pocieszanie...

- Musiu, chciałabym, żebyś poszła do kuchni, wtedy coś ci opowiem.

Hmm.
Czasem się gubię w tych dziecięcych życzeniach rodem z bajki dla małoletnich królewiąt.

---------------------------
- Spójrz tylko, - mówię do O. - gdzie twoja córka umościła dziś sobie miejsce do czytania.
- No ba, - rzecze ojciec domorosłej Czytelniczki - każde miejsce dobre.

Zwłaszcza jeśli to porcelitowy łazienkowy mebel.



---------------------------


Nie tylko dziecięce umysły spowite bywają w opary.

Te dorosłe także.

- Taka śliczna dziewuszka, ja się nie dziwię, że państwo prą ku kolejnemu dziecku - rzecze mi moja doktor, od wielu, wielu miesięcy aż nazbyt często widywana z bliska.
[w zasadzie śliczność dziewuszki to nie priorytetowy powód, ale niech będzie]

Doświadczam paradoksu relacji lekarz-pacjent.

Robi mi się ciężko na duszy, gdy muszę do niej pójść na kolejną wizytę dowodzącą tego, że wszelkie jej pomysły na ewentualną poprawę sytuacji spełzają na niczym.

Przed nami ostatni już taki nabrzmiały od potencjalnych możliwości miesiąc.


Opary bowiem z czasem przybierają formę toksycznych psując wewnętrzny mikroświat.

---------------------------------

Z usiłowaniami rozszerzenia owego mikroświata,
przy jednoczesnej próbie pozostania w stanie umysłowej równowagi pozostawiam,







leśna

18 komentarzy:

  1. Ech ostatnio wdalam się w szczegóły dzialania silnika w odpowiedzi na pytanie 'a po co auto chce benzyny?'. Trochę po omacku gadalam o swiecach, iskrach, tlokach... pytań nie było, za to para aż z uszu szla od przetwarzania informacji 😂
    A jesli chodzi o mikroswiat... cholera po prostu delikatnie mowiac wkurza mnie to, jak nierówno jest rozdane...tym dam pięć, tym jedno, tym wcale, a tym dam ale co tam bedzie chore! Ciężko w cokolwiek wierzyć. Chyba tylko w to, co sie ma... i z tego czerpać siłę so walki :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A propos aut, ostatnie tygodnie spędzam na spacerach pośród (własnego) wokalnego akompaniamentu w ramach odpowiedzi na bezustannie powielane pytanie "a co to za auto?". Moja głowa wypchana jest aż po sufit Oplami, Renault, Volkswagenami, Daciami itp.
      Dunia żadnej marce nie przepuści;)

      Kochana, dziękuję:*
      Właśnie wierzę w to, co mam. W ideę społecznej równości i sprawiedliwości już nie bardzo. Nie karmię się zatem żalem i poczuciem niesprawiedliwości, robię, co mogę i staram się jeszcze wyrwać nieco dobra dla siebie.
      Może wreszcie mi się uda.

      Usuń
    2. To ja trzymam mocno kciuki! Mocno.

      P.s. obecnie spacer nie obejdzie sie bez przeanalizowania zastosowania kazdego kanalu/zaworu?/studzienki? Dobrze, ze sa opisane woda/gaz/kablowka 😂😂😂 plus 'a cio to?' z poziomu wózka ❤

      Usuń
    3. ...i pomyśleć, że niedługo wózkowa rezydentka w ilości i natężeniu zadawanych pytań dogoni Klopsa.
      Hardcore do kwadratu;)
      Buzi!

      Usuń
  2. Też nie lubię pomidorów a ketchup love. Leśna, medyk ma jakieś pomysły?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani medyk zdaje się być powoli coraz bardziej wydrenowana z pomysłów. Powolutku acz konsekwentnie dochodzimy do litej ściany.
      W mojej lodówce chłodzi się Ovitrelle, w zanadrzu nadmorski reset, głowę dla ochłody powinnam chyba zaś wsadzić we własny zamrażalnik.
      Dyskretnie trzymane kciuki mile widziane.

      Usuń
    2. Ja też nie tknę pomidora w owocu, a taki sos pomidorowy, albo zupa... mniam mniam :) niebieska

      Usuń
    3. Dyskretnie aczkolwiek konsekwentnie kciuki trzymam caly czas:) Zagladam do Ciebie zawsze z malutka nadzieja na TA informacje.

      Usuń
    4. Lena, czasem zdążę Cię dostrzec, dosłyszeć skrzypnięcie zamykanych właśnie drzwi. Wiem, że tu bywasz.
      Też po cichutku chciałabym móc tu przemknąć z TĄ informacją. Też. Za kciuki buziak:*

      Niebieska, ech... te Twoje pomidorowe sympatie i antypatie...;) No nic, wpadaj jutro na pomidorówkę.

      Usuń
    5. Będziemy trzymać. Urlopowego urlopu. Schłódź głowę wiatrem w oknie auta, byle nie przewieje, bo się zaraz uda. Mam cynk.

      Usuń
  3. Leśna, jakie piękne miejsc do czytania! :D
    PS A za mikroświat... to wiesz... kciuki. Zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juti, wiem, dziękuję:*
      Teraz to już tylko czekaj razem ze mną.

      Usuń
  4. My w takich oparach dziecięcych szczegółowych pytań już od jakichś 18 miesięcy - i końca nie widać ;)

    Nasze własne jużprzestaliśmy dawno zadawać - mikroświat 2+1 nam odpowiada i w zupełności wystarcza. Niemniej jednak, za powiększenie Waszego trzymam kciuki :*

    P.S. Sama jako dziecko czytałam tylko i wyłącznie w toalecie - żeby nikt mi nie przeszkadzał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, nie dość, że końca nie widać (nie słychać!) z "plagą" pytań, to jeszcze sytuacja zdaje się być niezwykle rozwojowa;)
      Oczywiście, że toaleta najlepszym miejscem dla bibliofilów:)

      Usuń
  5. Leśna, trochę nie zaglądałam, ale już nadrabiam.
    Laura ma odwrotnie - keczupu nie tyka (ostatnio się lekko przełamuje). Inne dzieci wszystko z keczupem, a ona od razu fuj. Zupę pomidorową kocha od dziecka. Pomidory surowe je gdzieś od roku.
    A Jarek kocha ogórki kiszone, małosolne, zupę ogórkową, a surowego nie znosi.
    To są jednak bardzo różne smaki.

    Trzymam kciuki za tę próbę. Kiedy będzie coś wiadomo? Rozważacie IVF?

    Nie wiem, czy wiesz co u mnie, ale ostatni transfer w sierpniu się udał. Chwilowo jestem w ciąży. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wężon, trzymam mocno kciuki, żeby ta chwila trwała tyle, ile powinna!!!

      Usuń
    2. Wężon! Gratuluję!:) Niech ta "chwila" potrwa całe miesiące, aż Ci ten ciążowy stan obrzydnie na dobre;)
      Ivf jest wykluczone. Nie dam rady psychicznie, fizycznie i, last but not least, finansowo.

      Usuń