Doświadczenie nie ma granic i nigdy
nie jest kompletne;
jest ogromnie wrażliwe, jest czymś w rodzaju pajęczej sieci
utkanej z
najlepszych nici umieszczonych w komorze świadomości,
wyłapującej z powietrza
każdą cząsteczkę.
Henry James
……………………………………………….............................................................................
Trzysta sześćdziesiąt pięć dni temu świat na chwilę zamarł.
Na milisekundę.
A potem ruszył na nowo z
kopyta wraz z pierwszym ujrzeniem jej odbicia w chirurgicznej lampie rozjarzonej tuż nade mną.
Wraz z pierwszym zaczerpnięciem powietrza.
Zachłyśnięciem się życiem.
Wraz z przyłożeniem jej maleńkiego policzka do mojego.
Wraz z odczutą ulgą na myśl, że mało brakowało, tak mało brakowało, by moje łzy nie były łzami szczęścia lecz rozdzierającego bólu.
Z trzystu sześćdziesięciu pięciu nitek utkana jest nasza sieć.
A przecież to dopiero początek...
Z trzystu sześćdziesięciu pięciu nitek utkana jest nasza sieć.
A przecież to dopiero początek...
……………………………………………….............................................................................
Codziennie poleruję wspomnienia na błysk.
Chucham ciepłym powietrzem, przecieram irchą, pieszczotliwie gładzę palcem.
Chucham ciepłym powietrzem, przecieram irchą, pieszczotliwie gładzę palcem.
Poród tak inny od tego, który sobie wymyśliłam i którego wizję pielęgnowałam w głowie.
Trudne pierwsze godziny.
Dni.
Tygodnie.
Trudne pierwsze godziny.
Dni.
Tygodnie.
Miesiące.
Plan zajęć w naszej nowej szkole życia wypełniony licznymi lekcjami pokory.
Bez przerw i wakacji za to z gwarantowaną promocją do następnej klasy.
Bo inaczej się nie da - zdać musimy.
W tej szkole się nie repetuje.
Bez przerw i wakacji za to z gwarantowaną promocją do następnej klasy.
Bo inaczej się nie da - zdać musimy.
W tej szkole się nie repetuje.
Pierwsze miesiące znaczone są wylanymi łzami, rozczarowaniem swoją niemocą i nieudolnością na przemian z rozpierającą dumą i satysfakcją; częstym
smutkiem przeplatanym z obezwładniającym uczuciem zaznanego szczęścia i bezustannym
uczeniem się.
Uczeniem się jej i… nas samych.
Od nowa.
Od nowa.
Bo i ja jestem już inna w tym nowym macierzyńskim
upierzeniu, i O. też się zmienia.
Wszyscy ulegamy przeobrażeniu w Rodzinę.
Stajemy się nową, trzyosobową formą życia.
W trudnym do uchwycenia momencie pierwsze napędzone
hormonalnym nawozem uczucia, biologicznie zaprogramowany instynkt, zakodowane w ludzkim organizmie naturalne przywiązanie do swojego potomstwa niepostrzeżenie przeistaczają
się w najczystsze, wszechogarniające, wprawiające w bezustanne trzepotanie neuronów uczucie.
Nareszcie przyszło!
Zrodziło się z sumy codziennych doświadczeń, ewoluujących uczuć, cienkiej pępowiny biologicznej zależności przekształcającej się w emocjonalną linę okrętową.
Uczucie posypane jest drobinkami strachu.
O nią.
Ach...
Więc TO właśnie jest miłość do swojego dziecka...
Nareszcie przyszło!
Zrodziło się z sumy codziennych doświadczeń, ewoluujących uczuć, cienkiej pępowiny biologicznej zależności przekształcającej się w emocjonalną linę okrętową.
Uczucie posypane jest drobinkami strachu.
O nią.
Ach...
Więc TO właśnie jest miłość do swojego dziecka...
……………………………………………….............................................................................
Mówią, że człowiek rodzi się raz.
Nieprawda.
Ja urodziłam się dwukrotnie.
Po raz pierwszy samotnie, na małomiasteczkowej porodówce, kwadrans przed północą.
Jako dziecko.
Po raz drugi – trzydzieści osiem lat i osiemnaście dni
później, o 16.10.
Wraz z moim Dzieckiem.
Jako matka.
……………………………………………….............................................................................
[utkaliśmy wspólnie, Córko, na razie jeden
rok.
pierwszy.
schowamy go dla Ciebie na dnie malowanej skrzyni.
opowiemy Ci kiedyś, jaki był,
jak bardzo nas zmienił...;
jak bardzo nas zmienił...;
a niebawem sama zaczniesz dokładać tam kolejne,
okraszone własnymi wspomnieniami]
……………………………………………….............................................................................
Duniu, kochanie, miej dobre życie.
Najlepsze.
Duniu, kochanie, miej dobre życie.
Najlepsze.
Pięknie napisane <3
OdpowiedzUsuńTo prawda, że dziecko zmienia nas i nasze życie, dla mnie to jest właśnie wspaniałe a jeszcze wspanialsze jest pokazywanie małemu człowieczkowi świata i cieszenie wraz z nim każdą pierdółką. :)
Wszystkiego najlepszego Dusiu!
Scoto, dobrze prawisz o tym pokazywaniu świata i cieszeniu się drobiazgami. Dopiero przy dziecku okazuje się, że te pierdółki to wielkie rzeczy tak naprawdę. No bo czyż nie cieszyłam się jak głupek, gdy dziecko me nauczyło się zjadać z łyżeczki lub klaskać?;)
UsuńKochana, ten Wasz jubileusz to piekna okazja, zeby zostawic pierwszy (tak mi sie wydaje) komentarz. Czytam Cie juz spokojnie od kilku miesiecy. Wracam, bo snujesz cudownie ciepla opowiesc, taka, jakie lubie. Pisz dalej, prosze. A dla mamy i corki wszystkiego, co najlepsze!
OdpowiedzUsuńMama z córką dygają nóżką w podzięce! Mama dodatkowo spłoniła się na te miłe słowa i niniejszym zaprasza do częstego wpadania na kawkę do leśnej chaty:)
UsuńŻółwico, a Ty gdzieś prowadzisz swój własny Dear Diary?
A jest taki jeden, skryty przed swiatem od niedawna, ale jesli masz ochote zajrzec, to zapraszam! :-)
UsuńWpychać się bądź ukradkiem włazić oknem nie umiem i nie lubię, ale jeśli masz autentyczną ochotę uchylić drzwi, będę zaszczycona:)
UsuńAdres mailowy widnieje na dole strony:)
A niech to!:/ Żółwico, muszę Cię poprosić o podesłanie kluczyka na drugi adres: lesna7@gmail.com
UsuńZ tamtym mam problem.
Poszlo! Z autentyczna ochota!:-)
UsuńZdrowia i szczęśliwego życia Kochana Duniu!
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię Mamo mocno!
Dzię-ku-je-my!!! :D
UsuńJak zawsze magicznie!
OdpowiedzUsuńZatem magicznych urodzin dla Duni! Niech wszelkie niedogodności odejdą, złe moce odlecą.
Bądź szczęśliwa, Duniu!
Na miotle! Na miotle niech złe moce odlecą!
UsuńDunia prosiła, by wirtualnie uściskać ciotkę Juti w podzięce!:*
Leśna, jak Ty pięknie piszesz! Jak pięknie kochasz. :)
OdpowiedzUsuńMam wielki węzeł w gardle i brzuchu. Oczy rozsupłane ...
Kochana Duniu wszystkiego najpiękniejszego! Zdrówka.
Leśna, Tobie też wszystkiego naj :*
Śliwko, jak Ty pięknie komentujesz!:) I jak tu nie dziękować za tyle dobrych słów.
UsuńCmok, cmok:*
Zagryzłam zęby, żeby się nie poryczeć.
OdpowiedzUsuńSto lat, Duniu. Długiego, zdrowego, szczęśliwego życia.
Czytając czuję, że tak bardzo Cię rozumiem.
Codziennie zaskakuje mnie moc uczucia, radość w sercu, to, że nie tęsknię za niczym, nic nie chce, nie potrzebuję, tylko Ją chcę. To jest takie piękne, że aż straszne.
Prawda, że cudowność macierzyństwa przeszła najśmielsze oczekiwania? :)
Przeszła, Pink, przeszła... W życiu sobie nie wyobrażałam, że macierzyństwo dostarczy mi TAKICH wrażeń...
UsuńI też z ręką na sercu przyznaję - wciąż pamiętam, jakie fajne miałam życie kiedyś, ale... nie chciałabym do niego wracać. Obecna fajność jest tysiąckrotnie większa:)
A nie mówiłam, że szykujesz nam wpis urodzinowy? Pięknie to ujęłaś kochana, łezka się w oku kręci...
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam wszystkiego
(damn phone) życzę Wam wszystkiego co najpiękniejsze, Mamo i Córko, bo to Wasze wspólne święto. Żeby słodycz przeważała nad goryczy (choć to ona pozwala nam docenić słodycz słodyczy). Ściskamy mocno :-*
UsuńKochana, święte słowa - bez goryczy nic bym nie wiedziała o słodyczy.
UsuńDziękujemy Ci obie za cudne życzenia:* Masz rację, to nasze wspólne święto. Nie sądziłam nigdy, że dzień urodzin własnego dziecka doprowadzać mnie będzie do totalnego migotania przedsionków;)
O, matko z córką! (to ostatnio moje ulubione powiedzonko :-) )
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam samych takich wspaniałych roczków jak ten, i aby Wasza wzajemna Miłość tak cudnie kwitła, co by Leśna jeszcze więcej pięknych słów z siebie wylewała!
:-*
O matko z synami!;) Dziękujemy po stokroć! I niech się Twoje życzenie spełni, niech się spełni...
UsuńWiesz, to niesamowite, ale dopiero teraz odkryłam, że między naszymi dziećmi są tylko dwa miesiące różnicy. Te dwa miesiące były wiecznością, gdy Ty już widziałaś swoje dwie kreski na teście. Potem ta wieczność się jeszcze bardziej wydłużyła, gdy Dunia przyszła na świat, a my jeszcze chodziliśmy w pakiecie. A teraz... jejku, jest zupełnie inaczej...
OdpowiedzUsuńSto lat dla Duni!
I skoro taka wiekopomna chwila nastała, to przy okazji ślę podziękowania dla Mamy Duni, za nieocenione wsparcie, które roztacza mi i innym Mamom w blogosferze.
MMMMMWWWWAAAA :)
Wiesz, Melka, że bałam się opublikować ten swój pierwszy wpis, w którym pisałam o pozytywnym teście..? Przykra była świadomość, że komuś żal piknie w sercu. Zresztą mam tak do dzisiaj za każdym razem gdy piszę o czymś, co dla innych może być źródłem rozczarowania, żalu... Anyway, bardzo się cieszyłam gdy okazało się, że spodziewasz się Franka i faktycznie magiczne jest, że między ta naszą blogową dziatwą są takie małe różnice wieku (dziwnie brzmi ta "różnica wieku" gdy myśli się o paro(nasto)miesięcznych berbeciach;)) Cieszę się, że jesteśmy w tej blogosferze nadal, z własnymi dziećmi u boku.:D
UsuńZa ostatnie zdanie mocno Cię ściskam i mrugam gęsto, bo coś mi chyba wpadło do oka...:*