piątek, 1 maja 2015

Kiepścizna

Bulgocze jej w nosie.
Kicha.
Prycha.
Kaszle.
Stoję z wycelowanym w niemowlęce czoło termometrem.
Wyjmuję fridę.
I... się zaczyna.
Kwiczy niczym zarzynany wieprzek, szamoce się, wyrywa mi rurkę z ręki, trzęsie łepetyną, majta rękoma i odnóżami.
Nie ma szans, by cokolwiek z tych bulgotów odessać.
Najmniejszych szans:/

Pomocy!

Czego użyć, co zastosować, co zadziała na bulgoczące nosem, uparte jak koza niemowlę, które nie daje sobie nawet na ćwierć milimetra wsunąć w nozdrza fridowej rurki..?
Żadne katarki i tym podobne w grę nie wchodzą...

Mantruje przez sen.
To znak.
Znak, że.
Dobrze wiem, że choróbsko się czai, psia mać.
Coś niedobrego się kluje.

Paradoks - w szpitalu złapała.

Ogłuszona obuchem w łeb matka buja się na podłodze.
Ogłuszone enigmatycznym wirusem dziecię kiwa się w łóżeczku.

Mam tak serdecznie dość, jak miewa się dość wściekłych upałów trzydziesty dzień z rzędu.
Jak miewa się dość uporczywego wiania prosto w uszy.
Jak usypiania dziecięcia piątą godzinę z rzędu.
[bezskutecznego]
Jak namolnych "kominiarzy" z kalendarzem na ten rok, za jedyne "pięć zeta"[ósmy kominiarz z rzędu w tym miesiącu - sieją ich..???"]
Jak lekarzy-ignorantów.
Jak biurokracji i biurokratów.
Jak "terminów na enefzet brak, ale prywatnie, za pół tysiączka, to my z pląsaniem i orkiestrą dętą na czerwonym dywanie".

Mam dość, jak jasna cholera.

Jak o żesz w cara Mikołaja.

Jak w wypipane gwiazdkami.

25 komentarzy:

  1. Współczuję choróbska,to nie jest fajne ale pomału dacie radę. Nie wiem czy sie u Ciebie odzywałam ale czynie to teraz coby kiedyś nie obudzić się z ręką w nocniku bo co rusz sie zamykają blogi 😊Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przewiduję wieszania kłódki na blogu zatem bez obaw. Miło, że się odezwałaś nie czekając na tę rękę w nocniku;)

      Usuń
  2. Ojojoj, biedne Wy. Z tym łapaniem w szpitalu to powszechne z tego, co czytam :/
    Dlaczego nie Katarek? Przez sąsiadów?
    Z innych gadżetów przychodzi mi do głowy inhalator. Nie polecę konkretnego, bo jeszcze nie mamy. No i naturalna metoda oczyszczania, czyli płacz :(
    Trzymaj się matka. Bywa wypinane w gwiazdki, ale urlopu nikt nam od tego kurde nie da.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katarek nie, bo przede wszystkim Dunia okropnie boi się odkurzacza. Ja normalnie sprzątać nie mogę, co tu marzyć o odciąganiu glutów:/
      A że sąsiedzi dysponują delikatnym słuchem to też nie da się ukryć, że argument to dodatkowy na "Katarkom dziękujemy".
      Płacze mi ta Dunia biedna, płacze, ale żeby nos jej się przy tym oczyszczał to nie mogę powiedzieć. Szlag mnie trafia, jak wspomnę z jak okrutnie rzężącym i chrychającym dzieckiem umieszczono mi dziecinę w cholernym szpitalu:///

      Usuń
    2. Sąsiadów olać, a katarek tak szybko odsysa, że może warto na moment dziecię zestresować, żeby się nie męczyła dłużej i jakiegoś kaszlu nie rozwinęła? Nie wiem. Miłosz wyje jak odkurzam podłogę, a jak odkurzam mu nos, to się uśmiecha :) dedukuję, że bardziej drażni go odgłos szczotki turlającej się po podłodze niż praca 'silnika'. Dzisiaj tatuś odwrazliwial go na wiertarkę... nawet się chyba udało. Także ten, rozważ za i przeciw ;)
      A zakwaterowanie w szpitalu to skandal po prostu, szczyt głupoty i totalnego wyjebania personelu na dobro pacjenta. Grrrrrrr...

      Usuń
  3. Masakra, u nas też katar. Z łzawiącymi oczkami, więc raczej alergia... Ale Klops daje się odessać 'katarkiem'(nie bez walki). Maść majerankowa pomaga wykichać babole, robię też mu przed snem tak, że do miseczki z wrzątkiem wlewam z 10 kropli inhalolu i stawiam to w sypialni, lepiej się oddycha.
    Jesteśmy z Wami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że ta maść to do posmarowania okolic nosa..? Zresztą zaraz sobie wygoogluję. Dzięki serdeczne za podpowiedzi i dobre słowo:*
      Zdrówka Klopsikowi, cierpliwości jego Mamie!

      Usuń
    2. Ano, do posmarowania pod noskiem. Klops też boi się odkurzacza i siłą go odsysam tym katarkiem, ale warto. Teraz na szczęście śpi, choć mruczy co po chwile... Zdrówka i cierpliwości nawzajem! w takie dni cieszę się, że jestem blond, siwizny tak nie będzie widać... A akcji ze szpitalem to szkoda słów komentować, ciągle słyszę, że ktoś wrócił z z chorobskiem gratis :-(((

      Usuń
    3. Szpitalne realia to temat na niezły thriller. Thriller, w którym pojawia się wątek morderstwa dokonanego przez znękaną matkę...
      Wyobraź sobie, że w ramach obiadu dziesięciomiesięcznemu niemowlęciu zapodano talerz z kartoflami, surówką z kapusty i pulpetami (daj Boże, by było w nich mięso a nie pocięty karton i MOM...).
      Odmówiłam nakarmienia tymi specjałami Duni.
      Personel się dziwił.

      Usuń
    4. Smacznego, sami niech to jedzą... Niestety w szpitalach nie obowiązuje żadna dieta, a catering i wymogi przeróżne, nie mające nic wspólnego ze zdrowiem.

      Usuń
  4. Nienawidzę kataru :( Obecnie mamy przerwę JUŻ 1,5 tygodnia, więc lada dzień się dobre skończy pewnie...
    Słuchaj, ale leje się? Ja jak się leje, to nie odciągam wcale, niech leci.
    Nasivin na noc. U mnie podstawa. Działa u Was?
    Zdrówka życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lało się. Non stop miała mokro pod nosem. Teraz wokół nozdrzy aż skóra przesuszona, a bulgocze w środku, spływa po krtani i w nocy budzi ją paskudny, duszący kaszel.
      Przesmarowałam na razie doradzoną przez MsHead maścią majerankową, zakupiłam też Nasivin. Już w nocy się okaże, na ile to pomoże.

      A że u Was aż półtora tygodnia bez kataru. Ho, ho! Mam wrażenie, że biedny Fran notorycznie z zajętym kicholem...

      Usuń
    2. U nas miedzy katarami jest średnio 2 tygodnie spokoju (spokoju katarowego, bo niekoniecznie ogólnego ;) ).
      Jak się leje, to ja pozwalam się lać. Czasem obetrę trochę chustką i tyle. Smaruję nochala zwykłą wazeliną od czasu do czasu.
      Jestem ciekawa jak u Was Nasivin, bo u nas robi wielką różnicę. Zawsze trochę dziecko pooddycha w nocy. Ja stosuję przez pierwsze 3-5 dni kataru. Początkowo także przed drzemką, potem już tylko przed nocką. Maks. tydzień, ale staram się trzymać bliżej tych pięciu dni. Przed zakropieniem odciągam katar. Jest wtedy dość hmmm... grubo (jedną ręką trzymam jego ręce, drugą kieruję Fridę w otwory, on się drze, a często uwolni jakoś łapsko i wyciąga mi rurkę z ust - takie klimaty; czasem potrzeba drugiej osoby, coby trzymała jego głowę, ale zwykle daję radę jakoś).
      Jeszcze Euphorbium możesz popróbować. U nas akurat tak sobie, ale bardzo dużo osób jest zachwyconych. Informacją, ze od 3 lat się nie przejmuj, bo to homeopatia, zawsze tak napiszą.

      Usuń
    3. Juti kochana, ćwierćprzytomna już jestem od tego k***ewskiego kataru Marudzenie dziś było do 4 nad ranem. Oczy mam na zapałki, dziecina teraz odsypia, a ja słucham orkiestry dętej z jej nosa.
      Jeszcze nie widzę wielkiej poprawy, może jak Duńka wstanie z tej drzemki (wkropliłam jej Nasivin rano), będzie jakaś różnica w stosunku do ostatnich dni.
      Z tą Fridą to u nas bida z nędzą. Przedwczoraj jak usiłowałam bezskutecznie odciągnąć smarki, wrzask, histeria i wyrywanie się takie były, że spodziewałam się lada chwila ujrzeć pod własnymi drzwiami jakiś patrol interwencyjny wezwany przez któregoś z sąsiadów. Dunia tak histeryzuje i się miota, że musiałabym mieć osiem rąk. Na sam widok tej rurki wpada w szał.
      Spróbuję wziąć ją sposobem, O. ją unieruchomi, ja wystartuję z Fridą - może choć minimalnie da radę coś odessać.
      Dzięki za wszelkie rady!:*

      Usuń
    4. Nasivin działa raczej "prawie od razu" i przez kilka godzin. Może dlatego Ci teraz odsypia? Na noc zapodaj!
      Początkowe dni są najgorsze, potem ciut lepiej...

      Usuń
    5. Wytropiono współwinowajców kiepskiego samopoczucia - dwie górne jedynki.
      Razem z katarem ekipa pod wezwaniem...
      Na mnie czekają już za rogiem z kaftanem i living roomem bez klamki;)

      PS. Nasivin chyba działa!:D

      Usuń
    6. One temu winne, one temu winne... Katar przy wyrzynaniu jest baaaardzo popularny :-( ale zawsze to lepsze niż jakiś wirus. Nasivin kiedyś z braków w apteczce zapodalam sobie - działa :-)

      U nas zębowe klimaty jeszcze nie zakończyły się ani skrawkiem bieli w ustach... Łącze się więc w szaleństwie, może nam sąsiednie sale w Tworkach dadzą?

      Usuń
    7. Jeśli w Tworkach miejsc już nie będzie, na pewno znajdzie się coś wolnego we Fromborku;)
      Że też u Was te zębiszcza tak długo się anonsują a ni cholery nie wyłażą... dziwne no... Słuchaj, jak Klopsowi tak mocno dają do wiwatu, może się przełamiesz i spróbujesz tych czopków, o których Ci kiedyś pisałam..? Przy wyrzynaniu się zębów u Duni dzięki czopkom bidne dziecię mogło przespać noc.

      Usuń
    8. Na szczęście nocek nie zarywa, a przy większej jeździe kropelki i tulenie dają radę. Ale jeszcze może się okazać, że czopki będą potrzebne i pośle Tatę Klopsika nocą do apteki (plusy dodatnie mieszkania w big city).
      A sama wtedy skocze do Gniezna, tam najbliżej ;-P

      Usuń
  5. My jak do tej pory przechodziliśmy jeden katar (x 2 oczywiście, u nas wszystko x 2...). Za radą Pani Juti poszła Frida w ruch - najpierw było wydziwianie i wyginanie się, a później cieszyli się obaj na odciąganie smarków (oczywiście to się pewnie jeszcze ze sto razy zmieni...). W dzień zapodawałam wodę morską, a przed snem Nasivin - wydaje mi się, że ten ostatni bardzo pomógł, albo już się zbliżaliśmy do końca kataru.
    Mam nadzieję, że u Duni już lepiej. Nie wiem czy u dzieci też działa zasada, że katar trwa tydzień, ale u nas rzeczywiście trwał ok. tydzień.
    buziaki!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Promesko, u nas katar trwa non stop od listopada. Jakiś cholerny rok. Wszystkie sposoby pomagają chwilowo.

      Usuń
    2. Promesa, mam nadzieję, że góra tydzień ten katar będzie się panoszył. Dunia wzięta sposobem (O. odciąga, ja trzymam wierzgające kończyny) udostępniła wreszcie nozdrza i odciągnięto, co należało odciągnąć.
      Jeno fridę trzeba nową kupić, bo matka w ataku nerwowym wzięła i rąbnęła rzeczoną o panele i sprzęt się połamał...

      Usuń
  6. Szkoda, że tak późno zajrzałam do Ciebie, mam nadzieję, że już po katarze, ale ZNAM i współczuję strasznie, u Hani katar ciągnął się 3 tygodnie, myślałam, że oszaleję. Końca nie było widać, a i tak skończyło się na antybiotyku;//
    Ale napiszę Ci co nam baaardzo pomogło. Po pierwsze EUPHORBIUM, no dla nas genialne, lekarz na pogotowiu (byliśmy 2 razy w środku nocy bo Hania się dusiła od tego kataru) kazał wpuszczać 5 razy dziennie. Do tego maść majerankowa, inhalacje (kupiliśmy inhalator specjalnie, ale się opłaciło), Nasivin, a jak katar był taki, że mała już naprawdę nie mogła złapać oddechu to Otrivin dla dzieci- tak wiem, że jest od 2 roku życia, ale już miałam to gdzieś. W każdym razie nie zaszkodził, a chociaż Hanka spała te parę godzin w nocy.
    U nas katar i choróbsko tak się rozwinęło przez durnych lekarzy, bo "na pewno się pani przywidziało, zielony katar nie robi się w 2 dni!". No u nas się zrobił, ale co ja, jako młoda matka mogę wiedzieć...
    Uściski dla Duni i dużo zdrówka!
    Ewelina Malina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasivin, maść - przećwiczyliśmy. Faktycznie skuteczne.
      Widzę, że u Was ten katar naprawdę ostro dał popalić. Inhalator jakiś konkretny możesz polecić? Tak na przyszłość i na wszelki wypadek...
      Buziaki dla Hanki! Mam nadzieję, że po katarze ani śladu.

      Usuń
    2. My inhalator mamy Rossmax NA100, jedyny, jaki był dostępny w aptece. Ale koniec końców byliśmy bardzo zadowoleni, miał wszystkie końcówki jakie powinien mieć, nawet smoczek do inhalacji, więc daliśmy radę;)

      Usuń