poniedziałek, 3 marca 2014

Yeke Yeke



Matka…
…snuje się od ściany do ściany.
Ziewa rozdzierająco.
Po dwugodzinnej drzemce i opróżnieniu zmaltretowanego pęcherza z powrotem pakuje się pod koc - książka w rękę, cztery strony (brawo! oklaski! jeszcze dwa miesiące temu matka dawała radę ledwie jednej!) omiecione wzrokiem, na piątej jednak wzrok ów mętnieje, powieka opada…

Dziecina…
… tymczasem tańczy kankana, w przerwach nadając pępowiną podanie (plus trzy zdjęcia i życiorys): „Niniejszym uprasza się obywatelkę matkę o natychmiastowe pożarcie najkwaśniejszego z kwaśnych kiwi i zagryzienie tegoż słodkim wafelkiem!”. 


Życiorys opiewa na pełne 24 tygodnie egzystencji polegającej głównie na bezwstydnym obijaniu się po wynajętych tymczasowo czterech ścianach między wątrobą a śledzioną obywatelki wynajmującej. Z dołączonych zaś zdjęć można wnioskować, iż właścicielka wynajmowanego lokalu nie zdołałaby się wyprzeć własnego dziecięcia, jako że owo (według słów trzeźwo analizującego fotograficzną rzeczywistość ojca) wygląd policzków oraz kulfona odziedziczyło po rodzicielce.
 
Rodzicielka zatem posłusznie pożera . I zagryza.
Dziecina (usatysfakcjonowana?) do kankana dołącza gwinejskie wygibasy i trzęsie matczynym brzuchem.
Mory Kante akompaniuje starając się dotrzymać tempa – cienki bolek z niego jednak, ledwo nadąża, bidul jeden…

Matka, obła istota z połkniętą piłką do koszykówki, zgagą w pakiecie, zdrętwiałymi kończynami i pełną świadomością posiadania kręgosłupa (gdzież te piękne czasy, gdy człowiek w ogóle nawet nie podejrzewał, iż posiada tak bogate nadzienie organizmu…), wstąpiwszy na wyższy level  swej graviditas odkrywa w sobie nowe umiejętności.
Na przykład, że mimo zwiększonych gabarytów potrafi być niewidzialna.
Głównie w tramwajach i autobusach…

(współczynnik niewidzialności wzrasta wprost proporcjonalnie do współczynnika zatłoczenia pojazdu..?)

… a także w kolejkach do kas uprzywilejowanych (stojąc karnie za grupą gimnazjalistów, obejmującą się parą, trzema psiapsiółkami, kolejną parą, panią w kapeluszu, panem w ciąży ideologicznej oraz pryszczatym młodzieńcem usiłującym cichcem nabyć piwo bez konieczności wylegitymowania się odpowiednim dokumentem dowodząc, iż te pryszcze to tylko sentymentalne dermatologiczne wspomnienie po dawnej, het, het, niepełnoletności, a pani to tylko się zdaje, bo ja tak młodo wyglądam, a tu lada moment emerytura przecież)

… lub też do tych pt. do 10 artykułów przestępując z nogi na nogę (bo przecież Jego Ekscelencja Pęcherz!) za jedną panią, ale konkretną, bo ta akurat najwyraźniej zinterpretowawszy sobie informację „do 10 artykułów” jako maksymalną ilość możliwych do obsłużenia kategorii odpowiednio i sumiennie wykłada na taśmę trzy kartony ryżu plus kaszę (kategoria pierwsza: tekturowe pudło), sok, wodę, nektar i colę (kategoria druga: butelka), skarpety męskie, gacie z koronką oraz szlafrok po przecenie (kategoria trzecia: konfekcja)… powiadam wam, uciśniony pęcherz to niewesoła sprawa…, pączki, rurki z kremem, kilo jabłek, parówki, pasztet i dwa słoiki dżemu (kategoria czwarta: obyś pękła z przeżarcia!)… wreszcie – nie dobijając (Bogu dzięki!) do kategorii piątej - płaci dobywszy z przepastnej torby portmonetkę … uffledwo zdążam do toalety

Gdy byłam niedorosłym dziewczęciem marzyła mi się czapka-niewidka.

Chyba ostatnio owo marzenie jakoś mi przeszło.



W ramach jak najbardziej zasługującej na pochwałę ogólnopolskiej akcji o roboczym kryptonimie na własny użytek "Nie bądź ćwokiem" jako mimowolna ofiara z pierwszej linii frontu w pierwszej kolejności optowałabym pewnie za bezpłatnymi badaniami wzroku. 
Na szeroko zakrojoną skalę.

Tymczasem.
Marzec nastał.
Za 16 tygodni wyląduje Obcy. Tak przynajmniej twierdzą nadzorujący ten kosmiczny rejs specjaliści z wieży kontroli lotów.
Lądowisko wciąż nieogarnięte.
W komodzie przewidzianej na konfekcję dla Nowego Człowieka jeno przestrzeń i kurz.
Wózki, pledy, koce, przewijaki, butelki, srelki, pieluchy, poduchy... wszystko to wciąż stanowi element sklepowego asortymentu zamiast powoli wpisywać się w mieszkaniowy krajobraz.
Głowa za mała, by sprostać logistycznemu wyzwaniu zwanemu wyprawką.
Nie wiem, nie wiem..., za Scarlett O'Harą powtórzę tylko: Pomyślę o tym jutro.
Lub pojutrze.
Albo lepiej - za tydzień.
Czułki się trzęsą, powieka mi drga, serce łomocze, a w głowie pustka aż dudni.
Stres odbija się w moich snach, z których w jednym z ostatnich ocknąwszy się na trzy (!) dni przed terminem dostarczenia Lokatora na świat zdałam sobie sprawę, że nie mamy absolutnie NIC.
Choćby nawet banalnej pieluchy.
Choćby grzebyczka.
Chusteczki.
Nic a nic.

Ten totalny psychiczny zastój jest chyba pochodną poczucia, iż od zawsze jestem w tej ciąży i już zawsze w niej będę.
Ze zdumieniem patrzę na swoje zdjęcia sprzed.
Rety, rety... To ja sto lat temu miałam talię! I płaski brzuch. I mogłam na nim bezkarnie leżeć!

Nie tylko przeszłość robi się coraz bardziej mglista.
Przyszłość także nie grzeszy przesadną wyrazistością wizerunku.
Aczkolwiek szykuje się pewna zasadnicza różnica - gęstość zaludnienia na mieszkaniowy metr kwadratowy.
I w to, mimo wszystko, wciąż jest mi trudno uwierzyć.




10 komentarzy:

  1. Ja też mam problemy z tym wierzeniem. Chociaż jak wczoraj w przymierzalni założyłam sukienkę, która ma robić za ciążową i stanęłam sobie bokiem do lustra to jakoś tak mnie uderzyło po oczach, że w ciąży jestem i to już widocznej. A propos, to cholernie smutne i wkurzające z tą czapką niewidką, jak to ładnie ujęłaś... Wyobraź sobie, że nawet w poczekalni u ginekologa ciężarna może stać się niewidzialna. Byłam świadkiem, jak młody przyszły ojciec towarzyszący swojej partnerce w poczekalni do położnej uparcie nie widział ani mnie (wtedy jeszcze nie było za bardzo widać brzucha, no ale do położnej to raczej wiadomo kto przychodzi) ani dziewczyny w zaawansowanej ciąży. Już się szykowałam do pouczenia gnojka i jego dziewoi, ale na ich szczęście zostali poproszeni do gabinetu. Zastanawiam się do dziś, jacy będą z nich rodzice, kogo wychowają... Przerażające.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Isa, zgadza, to cholernie smutne z tą niewidzialnością. Nie chodzi wyłącznie o to, że przecież ciąża na tym etapie jest bezsprzecznie widoczna - nie mam intencji ściągania na siebie uwagi i darzenia mnie specjalną atencją tylko dlatego, że zrobiłam się wyraźnie wypukła z przodu. Istotniejsze jest to, że nie ja jedna będąc w ciąży doświadczam różnych trudności i wystanie w miotającym mną tramwaju, tudzież tkwienie przez kwadrans w niemrawej kolejce do kasy boleśnie odczuwa m.in. mój kręgosłup. Świadomość, że dla społeczeństwa okazuję się jednak idealnie przezroczysta jest najzwyczajniej w świecie... przykra. Zanim zaszłam w ciążę miałam naiwne wyobrażenie, że tzw. ludzie są generalnie przyjaźnie nastawieni do nawet nieformalnie "uprzywilejowanych" bliźnich. Dla mnie było czymś normalnym, że ja lub mój facet bez robienia jakiejkolwiek łaski przepuszczamy przed sobą ciężarne i rodziców z małymi, kwękającymi im dziećmi. Byłam pewna, że taka jest społeczna norma po prostu.
      Przyznaję z goryczą - myliłam się.

      Usuń
  2. Oj, z tą "niewidzialnością" to temat rzeka...
    Ja też zaliczam kolejki i takie nawet 40-minutowe... Raz mi się dotychczas zdarzyło, że mnie ktoś przepuścił (w 9 miesiącu).
    Ale ostatnio pani stojąca za mną mnie rozbroiła w kolejce do kasy, bo powiedziała, że mam więcej ( o 2 sztuki) towaru niż ona i w związku z tym wolałaby, żebym ją przepuściła :)
    Przepuściłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wykazałaś się klasą, czego o wspomnianej pani powiedzieć nie można. Wydaje mi się, że w takich "kolejkowych" okolicznościach wiele do życzenia pozostawia sam personel, który mógłby od czasu do czasu omiatać wzrokiem kolejkę i wyławiać z niej te uprzywilejowane jednostki... Niestety, sklepowe wywieszki o pierwszeństwie obsługi tych lub owych są najczęściej li i jedynie teoretyczną deklaracją wobec klienteli.

      Usuń
  3. Dziewuszka?! Fajosko! :) Ja mam za dwa dni potwierdzenie istnienia jąder (że tak skrótem pojadę) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na bank się cojones potwierdzą;) Interpretowanie małych kobitek jest ponoć dużo mniej wiarygodne - na zasadzie, że jak nie widać na monitorze męskiego sprzętu to na dwoje babka wróżyła, ale jak da się zauważyć ewidentne klejnoty, mało prawdopodobne, żeby chłopak okazał się jednak małą damą:)

      Usuń
  4. tak i też słyszałam...

    OdpowiedzUsuń
  5. Co u Ciebie ciężarku :-) ? Czekam i czekam na kolejny post!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są. I to nawet dwa, jeszcze marcowe;-) Nie wiem czemu blogger zablokował się z aktualizacjami akurat na tym wpisie:/

      Usuń
    2. O kurcze! To już nadrabiam, ale idiotycznie się blogger zablokował!!!

      Usuń